Mowa o moich pierwszych hafciarskich poczynaniach.
A zaczęło się od haftów mojej Cioci, która z pasją oddawała się temu zajęciu. Niestety, zdołałam ocalić tylko jedną Jej serwetkę i jest dla mnie cenną pamiątką:
Haftowana jedną nitką jakiejś dostępnej wtedy muliny czy też jedwabiu na cieniutkim płótnie :)
To od niej odrysowywałam z zapałem pierwsze wzorki haftu płaskiego na sztywnej kalce technicznej (pergaminie) i nieudolnie próbowałam Ją naśladować. Moje hafty wykonywałam na lnianych ściereczkach lub lnie z metra, dwiema lub trzema nitkami polskiej muliny Ariadna i, jeśli się nie mylę, kolory nie były wtedy znakowane liczbami. Chodziłam do szkoły podstawowej, a miało to miejsce ponad czterdzieści lat temu!!!
Z tamtego czasu zachowały się tylko dwie moje prace:
Potem zaczęłam gromadzić wzorki z różnych źródeł, a zwłaszcza z "Anny" - dodatku do "Burdy". Haftowałam motywy kwiatowe na serwetkach, kuchenne fartuszki dla Mamy, zapłotki, żabki i inne dziwadła na chińskich trykotowych bluzeczkach dla siebie i koleżanek ze studiów. Zachowały się do dziś tylko trzy serwetki (każda z innym kolorem wiodącym), na których jest połączenie haftu płaskiego i krzyżykowego. To był wzór z tych, co to MUSZĘ ZARAZ! NATYCHMIAST! BO PIĘKNY I NIEBANALNY haft lagarterski (ludowy, hiszpański) Te geometryczne wzory to wpływ kultury Maurów. Haftuje się je ściegiem atłaskowym okolonym kontrastującą fastrygą, zwaną też dwustronnym ściegiem przed igłą (u mnie jest to kolor brązowy) W późniejszych czasach do tego haftu wprowadzono też ścieg krzyżykowy. Tu widoczne jest właśnie takie połączenie:
Potem przeważały krzyżyki:
Przyszedł czas na bieżniki. W domach królowały wtedy ławy :)))
Ten bieżnik poniżej wyhaftowałam w prezencie gwiazdkowym pod choinkę mojej Mamie... Przebił wszystkie inne :) Mamusia bardzo go sobie ceniła, wyjmowała i kładła na ławę tylko "od wielkich dzwonów"... Niestety, jedenaście lat temu wrócił do mnie... ale ja nigdy go nie rozkładam. Może kiedyś... Na razie serce pęka z żalu...
Mamo, wierzę, że jakimś nieznanym nam zmysłem czujesz to wszystko, o czym teraz myślę i piszę.
To zdjęcie dla Ciebie... Choć pewnie nie takie cuda i nie takich rzemieślników dane Ci jest teraz podziwiać. I z Artystą największym obcować!
I wreszcie gnieciuch, co najgłębiej w szufladzie spoczywał i z którym już chyba wiem, co zrobię - wytnę motyw i z obrusu powstanie szeroki ozdobny pas na stół. Bo teraz nijak nie pasuje rozmiarem. Gdy będzie gotowy, pokażę raz jeszcze, wyprasowany ;) W końcu żal, żeby czterdzieści z okładem wyhaftowanych mulin leżało bezużytecznie w szafie, prawda?
To haft z Asyżu (punto d'Asisi):
Potem był haft richelieu, mereżki, różniste ściegi supełkowe, łańcuszkowe, haft aplikowany i najrozmaitsze poczynania. Wszystko gdzieś porozdawane, powyrzucane, bo sprane i brzydkie...
Przyszedł tez czas całkowitego odejścia od robótek, bo pasją największą stał się teatr, górskie wędrówki, wychowywanie Córki i praca zawodowa. Wstyd się przyznać, ale w tym okresie powstało zaledwie kilka prac szydełkowych: jakieś serwety, zazdrostki, lambrekin i firanka, drobne prezenty dla Teściowej. No i po wielu latach z lubością wróciłam do swojej dawnej miłości, bo ponoć ta nigdy nie rdzewieje. Mam nadzieję wytrwać w w moim zauroczeniu nitką jako tworzywem dającym nieograniczone możliwości różnych twórczych działań, dopóki Bóg będzie łaskaw pozwolić :)
Wdzięcznie dziękuję wszystkim, którzy zechcieli wytrwać do końca tej podróży w czasie :)
Ściskam Was mocno za słowa otuchy pod poprzednim postem :)
Buziaki!!!
Wspaniała podróż w czasie, będzie trwać dłużej gdy przekażesz serwety dalej!Piękne prace, to się kiedyś haftowało , bez wzorów, kratek i możliwości wyboru materiałów i nici, a jakie to wszystko piękne!wspaniałe skarby!
OdpowiedzUsuńMoja Córa na razie nie zainteresowana za bardzo rękodziełem... Może z czasem coś się zmieni :) Do wszystkiego trzeba dojrzeć ;)
UsuńPierwszą techniką robótkową jaką opanowałam było wyszywanie sznureczkiem kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. W szkole podstawowej wyszywałam jaśki pościelowe. Niestety już się całkiem zużyły i ich nie ma. A później odłożyłam igłę na bok, bo takie moje wyszywanki stały się niemodne a i fajnych wzorów nie było dostępnych. Dopiero kilka lat temu, gdy zaczełam chodzić na spotkania wrocławianek i przeglądać fora i blogi zobaczyłam co można robić z igłą. Sznureczek został moja ulubioną techniką ale teraz zakochałam się needlepoincie.
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoją miłość, bo to piękne ściegi. Już dawno bym się za nie zabrała, gdyby nie fakt, że pociąga mnie wszystko, co asymetryczne i opowiada historię, a więc raczej obrazki ;) Ale podziwiam kunszt tych cudnych ściegów i z przyjemnością oglądam takie prace :)
UsuńPiękne prace zawsze zasługują na wspomnienie, pokazałaś skarby niepowtarzalne, mimo minionych lat nie poddały się i nadal błyszczą.
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie.
Pozdrawiam.
Dziękuję, Elu i również pozdrawiam serdecznie :)
UsuńSzkoda aby takie cudowności leżały gdzieś na dnie szuflady. Granatowy bieżnik to istna perełka, ma piękny wzór.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że i mnie wciąż się podoba, przede wszystkim ma dla mnie wartość, bo dotykały go kochane ręce mojej Mamy...
UsuńA ja z przyjemnością czytam, oglądam, podziwiam i wzruszam się... bo pięknie piszesz, haftujesz i nas tym wszystkim częstujesz :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie
Dziękuję pięknie, Olu miła :) Pozdrawiam również gorąco :)
UsuńKawał historii...zamknięty w mulinie i tkaninie :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać,że jestem pod wrażeniem...szczególnie zachwycił mnie ten bieżnik z niebieskim haftem.
Pracochłonne cudo !!!:)
Koniecznie je odśwież i prezentuj ,bo są naprawdę efektowne,śliczne rzeczy :)
Pozdrawiam:)
K.
Szkopuł w tym, że nie wpisują się w obecny klimat mojego mieszkania :) Ale muszę jakoś je zagospodarować...
UsuńHaft płaski podziwiam najbardziej, bo sama nie umiem i już zaczynam wątpić, że kiedykolwiek się nauczę. Piękne prace, namacalny dowód, że rękodzieło jest wieczne, nie tylko ozdoba ale także wspaniała pamiątka.
OdpowiedzUsuńPłaski to naprawdę nic trudnego, Odwodzi mnie od niego tylko niechęć do przenoszenia wzoru na tkaninę :)))
UsuńSentymentalna podróż.
OdpowiedzUsuńPiękne prace! To są skarby :)
OdpowiedzUsuńAniu, już wiemy po kim masz takie zdolności! Miałaś wspaniałą nauczycielkę!
OdpowiedzUsuńKawał życia utrwalony nitką na tkaninie :) Ten bieżnik dla mamy to prawdziwe mistrzostwo świata!!! Ogrom pracy! Prawdziwe dzieło sztuki!
Pozdrawiam gorąco!
Edytko, jakie tam zdolności, to tylko chęci :))) Bieżnik dla Mamy jakoś tak lekko bardzo mi się haftowało, bo też kolor jeden i chyba w trzy miesiące powstał. Oczy też były młode :))) Miło mi, że tak wytrawnej hafciarce jak Ty też się podoba :)
UsuńJa wytrawna hafciarka? No nieźle :)
UsuńAle bieżnik jest na prawdę fantastyczny! Ma piękny, taki gęsty wzór. Przypomina dzisiejsze samplery. A skąd wzięłaś taki wzór?
Odrysowywałam go na papierze milimetrowym, ale skąd? Zabij, nie pamiętam! Skoro musiałam odrysować na milimetrówce, to by znaczyło, że nie było schematu, tylko zdjęcie...
UsuńOj, na sentymenty nam się zebrało ! :) Ale jakżeby nie inaczej, kiedy tyle cudownych rzeczy kryją szuflady, a właściwie nie tylko "rzeczy" - również wzruszeń i wspomnień. Wielki jest twój dorobek i cenny, gratuluję z całego serca !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! A ja żałuję, że Ty nie pokazałaś wszystkich swoich skarbów... :( Wyobrażam sobie, co jeszcze zalega na dnie Twojej szuflady!
UsuńPodziwiam wszystkie skarby wydobyte z szuflady! Warte wspomniania i pokazania!!!
OdpowiedzUsuńWow! dech mi zaparło z wrażenia! tyle skarbów! takie piękności! sama nie wiem co bardziej podziwiać - te płaskie hafty, których dopiero chcę się nauczyć, czy te hektary krzyżykowych meandrów i arabesek... niesamowite!
OdpowiedzUsuńZ haftów płaskich zostały najbrzydsze :)))))) Te najładniejsze, łączące kilka różnych ściegów, oczywiście zajechane, zużyte do cna :))))) lub porozdawane. Szczególnie ładny był zapłotek, ale niestety wzorek się podarł i gdzieś przepadł :( Na pewno bym go teraz powtórzyła! A meandry i arabeski do dziś mi się podobają, nie będę ukrywać, że jest inaczej :D
UsuńDziękuję :)
Aniu pięknie napisane i pokazane. Śliczne skarby zawierała Twoja szuflada.
OdpowiedzUsuńTak Aniu nie dawno i ja przerabiałam podobne sentymenty przegrzebując szuflady u mojej mamy. Te wspomnienia związane z przedmiotami i osobami które je użytkowały!!!!
OdpowiedzUsuńBieżnik mamy cudny i jak pracochłonny - widać w nim miłość do pracy z igłą.
Czerwony smok - również zasługuję na uwagę - genialne:)))
Igła to moja wierna przyjaciółka :) Choć z tą maszynową troszkę mniej się kochamy :D
UsuńPozdrawiam Cię, Małgoś gorąco i proszę o dużo cierpliwości w wiadomej Nam kwestii :)
Spoko ! czekam i dopiero wtedy ujawnię całą akcję!!!
UsuńBuziaki:)
Witaj Aniu - fajnie wtedy było a i piękne hafty ci powstawały // widzę że większość z nas wzięło na sentymenty wiec ja również mam różne dzieła pa pozdrawiam Maria
OdpowiedzUsuńPiękne! Zwłaszcza te kolorowe, trzeci kwiaty mnie urzekły :)
OdpowiedzUsuńOj bogata ta Twoja szuflada... i jaka sentymentalna.
OdpowiedzUsuńHaft płaski zauroczył mnie już czas jakiś temu i widzę że masz i takie cuda.
Z przyjemnością obejrzałam i przeczytałam.
Cóż za urokliwa podróż sentymentalna! Przepiękne prace trzymasz w szafie:)
OdpowiedzUsuńPo prostu jestem zauroczona pięknem Twoich prac.Podoba mi absolutnie wszystko. Każda z technik wyszywania pozwoliła stworzyć Ci te cudeńka.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, jak zamierzasz wyciąć ten motyw, skoro on zakręca pod kątem prostym - na pewno masz niezły plan :)
Trzymaj się Kobieto!
Przepiękna podróż w czasie... bardzo podobna do mojej, ale moja historia dużo krótsza i mocno okrojona. Klimat prac bardzo podobny, a przy granatowym bieżniku to miałam łzy w oczach....
OdpowiedzUsuńPokazalas piękną historię!
OdpowiedzUsuńDoświadczona z Ciebie kobieta:)))) Przeszłaś wiele, jeśli chodzi o haft:))) Podziwiam szczerze. Wiesz co, ten Mamusiowy bieżnik jest prześliczny! Szczerze, naprawdę, nie widziałam piękniejszego! Smutno mi, że masz go z powrotem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo słonecznie :)
Cudny kawał historii! Piękne prace.
OdpowiedzUsuńAniu, jestem pod ogromnym wrażeniem tego co stworzyłaś.
OdpowiedzUsuńTeraz wszystko mamy podane jak na dłoni. Przed laty samemu dobierało się kolory nitek, żmudnie odrysowywało się wzory (ponad 30 lat temu wyszyłam ogromny obrus haftem płaskim dla teściowej mojej siostry - z tego co wiem ciągle jest w użyciu. W Tarnowskich Górach!!)
Podziwiam niezwykle kolorowy haft, bardzo podobny do lagarterskiego:-)
Krzyżyki z Asyżu - jak marzenie:-)
Bieżnik z granatowym haftem - prawdziwy majstersztyk.
Cudowności robiłaś i robisz nadal.
Pozdrawiam Ciebie bardzo cieplutko:-*
Bo to jest haft lagarterski, Jolu :) Miło mi, że wszystko Ci się podoba :)
UsuńBuziole!