czwartek, 7 kwietnia 2016

Na przysiółku

Kwiecień rozpoczął się dla mnie nieszczególnie. Nie będę tu opowiadać dlaczego. Dość, że wyjechałam na wieś. I choć smutny był powód tego nieplanowanego wyjazdu, to jednak czarowny powab kwiecia koił zmysły podczas spacerów wśród łąk, pól i lasów, gdzie brzęczały zbudzone z zimowego snu owady. 
I chyba dobrze będzie na tych kwietnych zauroczeniach się skupić. Zapraszam więc do obejrzenia kilku zdjęć, jakie ze sobą przywiozłam do domu :)



W lesie przylaszczki ...






zawilce...



ziarnopłon wiosenny...



Te niebieskie kwiatuszki to cebulica syberyjska (trująca)...



A tu miodunka pstra o bardzo ładnych, nakrapianych listkach...



Wciąż jeszcze kwitną szafirki, moje ukochane wiosenne kwiatki...



I jasnota purpurowa...



Spotkałam też fiołki...



frędzelkowaty podbiał:



A w ogródkach róż...



biel...



wanilia...



niebieskie akcenty...



Na łodygach róż rozwijają się listki...



Inne krzewy też już obudziły się z zimowego snu...



Gorliwe pszczoły opuszczają pasiekę...







Tylko patrzeć jak w sadzie zakwitną owocowe drzewa. Tak wygląda teraz grusza...



Inne drzewa i krzewy też bajeczne...













Ptasie trele morele rozlegają się od świtu do zmierzchu. Kosy kocham najbardziej! Ten dał się podejść dość blisko. Ciekawe, czym zaskarbiłam sobie jego zaufanie...





A teraz mi powiedzcie, jak do tego wszystkiego mają się moje zimowe miechunki?! Dłubię je mozolnie, powolutku schodząc w dół. Rozpoczęłam dwie środkowe. I choć mam ochotę na coś wiosennego, konsekwentnie zmierzam do finału :)



Pozdrawiam bardzo serdecznie i bardzo wiosennie :)