sobota, 24 lutego 2018

Posłaniec boskiego milczenia

...z epoki renesansu pojawił się na mojej kanwie, więc w ramach zabawy u Kasi wrzucam dziś obrazek i dźwięki :-)




Kasia mnie wzruszyła bardzo, bo podczas gdy ja, podekscytowana wyprawą do Irlandii, nie podlinkowałam swojej styczniowej pracy, ta kochana Dziewczyna zrobiła to za mnie, tak sama od siebie. 

Kasiu, uściski za to gorące! Ten renesansowy anioł to taki ukłon dla Ciebie za dobre serce :-)

Kto jeszcze tego nie zrobił, niech zajrzy koniecznie do Kasi, by móc podziwiać wszystkie styczniowe prace :-)
A tu moja skromna - lutowa :-) 



Przeznaczenie - świąteczna kartka dla pewnej przemiłej pani, miłośniczki włoskiego renesansu :-)
Serdecznie Was, kochani pozdrawiam, nie zawracam dłużej głowy i zmykam, bo czeka na mnie haft na kartkę ślubną, którą mam nadzieję niebawem pokazać.
Niech Wam weekend miło płynie i zaowocuje pięknymi pracami.
Pa

piątek, 16 lutego 2018

...jak włosy syreny o świcie (...) jak wiatr, co ma czapkę podartą...

Już wiecie, o czym tu dziś będzie?
O zielonej Irlandii, za którą już tęsknię...
Bo tam byłam, gdy mnie nie było tu :-)
Zapraszam do obejrzenia kilku migawek z Cork i okolic. 
Przy tej okazji garść... garsteczka... informacji dla ciekawych.



O tej podróży myślałam od bardzo dawna. 
I wreszcie wybrałam się na południe Irlandii - do Cork.
Przed wylotem obawiałam się niepogody. Wszak kraj ten słynie z kapryśnej aury. Tymczasem Polska pożegnała mnie deszczem...



...a Irlandia przywitała słońcem :-)



Corcach Mór Mumhan -  to w języku irlandzkim Wielkie Moczary Munsteru. Stąd właśnie wywodzi Cork swą nazwę dzięki rozlewiskom rzeki Lee, przy której ujściu jest położone miasto.
Pomiędzy głównymi korytami rzeki, na wyspie, rozciąga się centrum miasta, którego większość uliczek powstała w wyniku zasypania dawnych kanałów rzecznych.
Na zdjęciu poniżej - Holy Trinity Church przy Fr Mathew Quay:



Skoro miasto nad rzeką, muszą być mosty :-)
Brian Boru Bridge - jeden z mostów w Cork, zbudowany w 1912 roku.
Most nazwano imieniem wielkiego irlandzkiego króla panującego przed tysiącem lat - Brian Boru, który poległ w bitwie pod Clontarf w 1014, rozgromiwszy wikingów:





St Patrick Bridge - widok na Most Św. Patryka i rozłożone na wzgórzu oraz przy rzece miasto:



I zdjęcie zrobione z tego mostu:



Były i takie momenty, ale na szczęście nie za wiele...



Marlboro ST.



Art Gallery:



W galerii nie kto inny, jak Samuel Beckett... czeka na Godota :-)



Ulica Letnie Wzgórze:



Ta ulica tak stromo pnie się w górę, że zamiast chodnika po 
obu stronach wybudowano schody:



Uliczni grajkowie...





Bishop Lucey Park

Z pomnikiem o nazwie The Onion Seller - kobieta sprzedająca cebulę.

Jego autorem jest Seamus Murphy (1907 - 1975) - jeden z najwybitniejszych współczesnych irlandzkich rzeźbiarzy. Postać odlana jest z brązu, a modelką była kobieta sprzedająca cebulę na targu przy Coal Quay w Cork.

Co ciekawe, przekupka dalej "handluje cebulą". Bowiem z pomnikiem związany jest pewien przesąd: jeśli chcesz zapewnić sobie pomyślność, powinieneś podarować kobiecie drobną monetę, kładąc ją na lewym przedramieniu figury:






Oliver Plunkett Street:



English Market w Cork 
Jest to zadaszony targ z wiktoriańskim żeliwnym stelażem sklepienia. Budynek pochodzi z 1788 r., ale początki tego targu sięgają roku 1610.  Pośrodku hali targowej stoi dziewiętnastowieczna fontanna - niegdyś jedyne źródło wody dla handlujących. 



Ktoś ma ochotę na świeży filet z... kangura?



Ja nie miałam. Wybrałam inne miejsce i inne dania.
Stołowałam się  w Cafespresso (klik)- kawiarence prowadzonej przez Polaka - Tomasza. 
W samym centrum, przy Mc Curtain str.
Mała, ale bardzo sympatyczna, czysta i schludna kawiarenka z dużym wyborem irlandzkich i polskich specjałów.
Wszystko świeżutkie, własnej, domowej roboty, pyszne. No i Właściciele wspaniali - serdeczni, uśmiechnięci i bardzo życzliwi :-) Jak będziecie w Cork, zajrzyjcie koniecznie :-)




Wnętrze kafejki, jej właściciel - Tomasz. A ta z boku, przy ladzie, to ja.



A to już Kinsale w okolicach Cork.
Urokliwe, bardzo kolorowe miasteczko:




Niżej Cobh





Cathedral of St Colman
Katedra św. Colmana 











A teraz nagroda dla tych, co dotrwali aż do tego miejsca -
Old Head - i widoki zapierające dech w piersiach:














W ostatnim dniu pobytu pojechaliśmy do Blarney
z XIX-wiecznym ogrodem skalnym. Baśniowy... 
Drzewa - dziwokształty tak posągowe i rozłożyste, że trudno skadrować...















Wydzielona część ogrodu z silnie trującymi roślinami...









Zamek w Blarney
Jak każdy szanujący się zamek, ma i ten swoją legendarną historię, przyciągającą turystów. 

Właściciel zamku był odpowiedzialny za kolonizację okolicznych terenów. Mimo niewywiązywania się ze swoich obowiązków i wynikłego stąd gniewu angielskiej królowej Elżbiety I, dzięki swoim zdolnościom krasomówczym zawsze zdołał uniknąć odpowiedzialności. Stąd wzięło się przekonanie, że kto pocałuje kamień wmurowany w mury obronne zamku, uzyska dar elokwencji i przekonywania. Jednak zadanie to do prostych nie należy, gdyż jest on wbudowany poniżej linii blanków. Osoba, która chce tego dokonać, musi być zwieszona głową w dół i przytrzymywana za nogi :-)





I nagle w zamku taka niespodzianka :-)))



Tu jaskinia...



No a na koniec obowiązkowo: kawa po irlandzku.
Daję słowo, że wstałam o własnych siłach i nawet prosto szłam do samochodu... siłą woli... żeby pokazać, jaką mocną głowę mam ;-))



Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających i, mam nadzieję, do sklikania :-)
Wasza Chranna