Nie nie... Póki co, wszystko jest ze mną w jak najlepszym porządku w kwestii czasowo przestrzennej :)
Bo w koszyczku jest lawenda, a falbanką wykończyłam okienko w passe-partout. Taka falbanka już od dawna mi w głowie siedziała i nadarzyła się okazja, żeby spróbować.
Powstała taka karteczka:
Wykorzystałam fragmencik wzoru Le savon de Marseille Hélène Le Berre
Zamiast tego lawendowego sznureczka na kokardce lepiej pasowałby drewniany guziczek i sznurek. Wiem. Ale chciałam nawiązać do frywolitkowej saszetki, która była upominkiem dołączonym do kartki.
Wszystko dotarło już na miejsce, więc śmiało mogę pokazać karteczkę. Saszetki już znacie, więc się nie powtarzam :)
Obiecałam też w ostatnim poście, że pokażę, co wyszperałam na straganach rękodzielniczych. A obietnice trzeba spełniać. Szaleństwa nie ma, bo portfel kwiczał, ale paru drobiazgom nie potrafiłam się oprzeć. Są więc dwa drewniane świeczniki:
Jest pierścionek z wrzosem zatopionym w żywicy:
Kolczyki z nasionkami dmuchawca zatopionymi w żywicy i z czapeczką żołędziową:
I na tym się nie skończyło, bo mi tych kolczyków Córcia pozazdrościła i musiałam na stronie autorów biżuterii biegusiem zamówić komplet dla Niej - kolczyki i wisior - a przy okazji jeszcze i dla siebie domówiłam pierścionek z nasionkami dmuchawca. Na straganie w moim mieście podczas święta Gwarków go nie mieli ;)
I filcowa broszka:
Dopieszczona do bólu:
Kupiłam jeszcze coś ładnego, ale na razie pokazać nie mogę, bo będzie prezentem ;)
To tyle na dziś :)
Dziękując za każde miłe słówko, jakie do mnie trafia z różnych zakątków naszego kraju, życzę Wam cudownej, słonecznej jesieni!
Wasza Chranna