wtorek, 26 sierpnia 2014

Okrągłe liczby i moje candy

Czas na lawendowy torcik :)
1. Po pierwsze, publicznie pozostaję w związku z nitką już trzy lata!
2. Po drugie, właśnie piszę dwieście pięćdziesiąty post!
3. Po trzecie, już niedługo będę obchodziła po raz trzeci                       dziewiętnaste    urodziny ;)
Nieśmiało sobie myślałam, że liczba moich przemiłych Obserwatorów sięgnie trzeciej setki, jednak na razie tak się nie stało... Ale to nic, wszakże nie ilość jest ważna, a jakość, no nie?
Z tej okazji chciałam wszystkim gorąco podziękować za obecność, za wszystkie serdeczności pod moim adresem, za wymianę Naszych myśli i doświadczeń, za pomoc w pozyskiwaniu potrzebnych materiałów, za tak ciepłe przyjmowanie moich robótkowych poczynań, za znoszenie ględzenia i niedoskonałości w wypowiadaniu myśli :)))
Zatem ogłaszam Candy :)))
Do przygarnięcia będzie znana Wam frywolitkowa saszetka lawendowa na tiulu, tym razem w kolorze bledziutkiego, pudrowego różu :) Podobna do tej z baneru, ale nie identyczna...


Zasady takie jak zawsze:
1. Posiadanie blogu lub swojej strony www.
2. Informacja o moim candy i umieszczenie podlinkowanego banera     u siebie.
3. Wyrażenie chęci udziału w komentarzu pod tym wpisem.
Prócz saszetki pomyślę też o jakiejś niespodziance, żeby było ciekawiej ;) 
A że październikowa kobitka ze mnie, to zapisy potrwają do 14 października. Po tym terminie ogłoszę wynik losowania, oczywiście jeśli na liście znajdą się choć dwie Osoby :)
Przesyłam ukłony i zapraszam do zabawy :)
BUZIAKI!!!

piątek, 22 sierpnia 2014

Onopordum acanthium

a po naszemu popłoch pospolity stał się tematem mojego ostatniego haftu. Jako że jest on symbolem Szkocji, wciąż pozostaję w kręgu moich fascynacji tym cudnym krajem :)
Podaję za Białczyńskim :

"Popłoch pospolity zwany przez rolników diabelskim chwastem jest ukochaną rośliną Szkotów – godłem tego kraju. Stara legenda głosi, że w X wieku to właśnie ten chwast uratował szkockiego króla Malcolma przed duńskimi wojskami.  Duńczycy zakradli się nocą pod  mury zamku Stirling i postanowili przeprawić się przez fosę. Zdjęli więc buty, ruszyli i… ich krzyki postawiły na nogi załogę zamku. Fosa bowiem nie była wypełniona wodą, lecz porosła popłochem. Może to stąd wzięło się powiedzenie: uciekać w popłochu?"

Roślina ta jest obecna w zdobieniach budynków, pamiątek i strojów szkockich. Symbol został utrwalony w kulturze Szkotów już przed rokiem 1503, kiedy to poeta Dunbar napisał wspaniały poemat jej poświęcony. W roku 1540 ustanowiony przez króla Szkocji Jakuba V Stewarta order nadawany szlachcie za specjalne zasługi i odwagę nazwano Orderem Ostu, jako że niezręcznie byłoby nazywać go Orderem Popłochu. Jednak popłoch i oset to dwa różne gatunki roślin.  



Prawda, że zjawiskowy?
Tym razem powstał igielnik - pierwszy, jaki wyhaftowałam dla siebie :)
Na kilku zdjęciach utrwaliłam etapy powstawania haftu:






Od spodu podszyłam haft zielonym lnem z odzysku i wykończyłam sznureczkiem wykonanym czółenkiem. Ostatecznie wyszło tak:



I z różnych stron:



Igielniczek jest już w użyciu i sprawuje się dobrze :)



Wczoraj bardzo miło spędziłam dzień - odwiedziłam po raz kolejny Edytkę w Jej pasmanterii Inspiracja. Edyty przedstawiać nie trzeba, bo któż nie zna tej niedoścignionej w kunszcie haftowania xxx pasjonatki rękodzieła?! Otrzymałam od Niej śliczny woreczek lawendowy przywieziony z Chorwacji, zrobiłam małe zakupy, przejrzałam sterty książek i gazetek hafciarskich, wypiłam kawę, zjadłam pyszne ciasto z porzeczkami i mogłyśmy wreszcie nagadać się do woli :) Edytko, dziękuję za te wspaniałe chwile :)
Gorąco dziękuję też za wszystkie pochlebne opinie i zachwyty dotyczące mojej saszetki lawendowej. Do tematu mam zamiar jeszcze wrócić, ale to już w następnym poście :)
Na weekend życzę samych przyjemnych chwil, dobrej pogody i miłego wypoczynku :)
Pa pa

środa, 20 sierpnia 2014

Bo mi się nie chciało

Miło mi bardzo przywitać się dziś z Wami w samym środeczku sierpniowego tygodnia, u progu jesieni. Tej złotej. Naszej, polskiej... 
Dość długo mnie tu nie było! Skąd taka przerwa w blogowaniu? No cóż, już tak mam, że o tej porze roku cała moja uwaga skupiona na tym, by wszystkimi swoimi zmysłami chłonąć schyłek lata. Słuchać szmeru liści, łapać promienie słońca, głowę w górę zadzierać i gapić się w obłoczki, letnie sukienki wiatrowi we władanie oddawać, w ciepłym deszczu się kąpać, w kaloszach stać w kałuży i tęczę pod powieki chować, w drżenie liści w wodzie tonących się wpatrywać. Takie moje zajęcia były w czas miniony. Chcę lato, co się już do drogi zbiera, by na całe pół roku - kiedy to Demeter płacze po utracie córki swej Kory - nas opuścić, z całym jego dobrodziejstwem w pamięci wdzięcznej zachować.
I tyle :)
Więc też w kwestii robótek nic specjalnego się nie działo, bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chciało :))) A ja już w tym wieku jestem, w którym się nic nie robi, gdy się robić nie ma ochoty ;)
Ot, wieczorkiem na godzinkę czy dwie w kąciku  przysiadłam, żeby igłą 



lub  czółenkami pomachać dla gimnastyki dłoni...



Z tego machania wyszła saszetka lawendowa, znana już Wam z ubiegłego roku :)


Tym razem jednak od spodu podszyłam ją lnem i podłożyłam ocieplinową wkładką, co by kształt trzymała i by żadne okruchy lawendowe z niej nie umykały:














Saszetka poleciała do Agnieszki w ramach zabawy podaj dalej, o której pisałam tu.



Jak wiecie, nie mam ogrodu z lawendą, ale moje saszetki powstają dzięki wielu wspaniałym Duszyczkom, od których otrzymuję susz lawendowy. W zeszłym roku była to moja serdeczna Koleżanka Jola, a w tym roku nasza kochana Edytka zechciała przesłać mi swoje lawendowe zbiory z własnych krzaczków, czym sprawiła mi wielką niespodziankę i ogromną radość! Jako że lawendę z każdego ogrodu przechowuję oddzielnie, natychmiast zakupiłam odpowiednie pudełeczko do przechowania kwiecia i zamknęłam w nim kawałek ogrodu Edytki :)
Z serca wdzięcznego dziękuję Ci, Kochana Dziewczyno :)



Razem z saszetką poleciał też dla Synka Agnieszki - Piotrusia - kotek wyhaftowany na aplikacji:



W paczuszce dla Agi było jeszcze kilka innych drobiazgów... takie tam małe co nieco ;)
Mam nadzieję, że nie zawiodłam oczekiwań i że z zobowiązania się wywiązałam w stopniu dostatecznym z małym choć plusikiem...?

A teraz dłubię sobie powolutku coś dla siebie...



Kto wie, może nawet uda mi się ukończyć w tym tygodniu, a wtedy niezwłocznie pochwalę się, co mi z tego wyszło :)
Tymczasem dziękuję za wszystkie dobre słowa pod poprzednim wpisem i życzę Wam wspaniałych resztek wakacji, pogodnego schyłku lata, dzieciakom (a zwłaszcza tegorocznym pierwszoklasistom) udanego startu w szkole, radości z tworzenia i wszystkiego, czego teraz właśnie Wam potrzeba najbardziej :)
Do miłego zaś :)