wtorek, 29 lipca 2014

Szkocki dudziarz

Żar
Spiekota
"Interior duszny"
Tęsknota za Szkocją
Za celtyckim klimatem




Z tej tęsknoty powstało małe coś... Coś, co ma związek z muzyką...
z książką...
ze Szkocją...
i... z kiecką :)




Zdjęcie: Tomasz Wrzesień
umieszczono za zgodą Autora



The Scottish Piper - etapy tworzenia:




Uwaga! Odważny Szkot pokazuje swoje plecy, by wziąć udział w zabawie zorganizowanej przez Elę!



Zostały ściegi za igłą krótkie i długie. No i wykończenie całości:



detale:








Haftowałam trzema (krzyżyki), dwiema i jedną nitką muliny z zestawu na oryginalnej taśmie aidowej made in scotland textile heritage. W zestawie była też kratka na tył i chwościk.
A tu już w plenerze z książką...






Zdjęcie: Tomasz Wrzesień
umieszczono za zgodą Autora

No to teraz wypadałoby oblać tę nową zakładeczkę szklaneczką Scotch Whisky i nawet stoi sobie grzecznie w moim barku jedna taka butelczyna, ale na dzisiejszy upał znacznie lepsze było zimne piwko w mojej nowej szklance ;)
Jak Wam się podoba?  Bo ja ją pokochałam od pierwszego wejrzenia :) Świetnie trzyma niską temperaturę schłodzonego piwa dzięki podwójnej ściance :)


Zapraszam na koniec do wysłuchania innej pięknej wersji Amazing Grace...



Uściski!

środa, 23 lipca 2014

Na Szlaku Orlich Gniazd

Wróciłam i radośnie witam się z Wami. Wypoczęta i - co tu dużo mówić - trochę stęskniona za blogowaniem, za podglądaniem Waszych twórczych działań no i spragniona wirtualnego kontaktu ;)
Jak co roku, i tego lata pognało mnie w moje rodzinne strony, do wsi Skałka położonej przy Szlaku Orlich Gniazd. Już wiecie, bo piszę o tym często, że kocham wieś. Lasy, łąki, pola, zapach skoszonej trawy i palonego w ognisku drewna, mokrą od rosy trawę, brzęczenie owadów, gdakanie kury dumnej, że właśnie zniosła jajko i ptasie trele... Lubię prażonki, zsiadłe mleko, biały ser i maliny prosto z krzewu, duszonkę z grzybów... oj, mogłabym wymieniać długo, co jeszcze lubię i co na świeżym powietrzu smakuje najwyborniej!
A doświadczałam tego wszystkiego tam, skąd wróciłam :)
Biesiady w sadzie przy prażonkach i grillu, koleżeńskie i rodzinne spotkania, wspomnienia, rozmowy do późnych godzin nocnych...  
- Nawet bocian tyle nie naklekocze - relacjonował Kuzynce Franciszek - co my z Alicją :)))
Na początek kilka fotek z "moich" rajskich ogrodów.

W słońcu:































I w deszczu:







A oto i Ogrodniczka. Kolorowa i radosna jak Jej ogród, kochana Ciocia Alicja. Dogadza mi jak tylko może! Zrywa świeżą miętę do sporządzenia ożywczego napoju i dojrzałe maliny...


suszy melisę...


A tu dziurawiec. Ja nie mogę go używać, ze względu na jasną karnację skóry, a szkoda, bo to świetny antydepresant.



I oczywiście suszenie lawendy. Do moich ulubionych woreczków i saszetek...



A teraz kilka fotek z malowniczej okolicy. Nazwa - Skałka - nie jest bowiem przypadkowa:





Mirów. Tu wchodzimy na Szlak Orlich Gniazd...



... i w kilka minut dochodzimy do ruin zamku rycerskiego zbudowanego w połowie XIV wieku:





Dalej szlak prowadzi do królewskiego zamku w Bobolicach, który należał do systemu obronnego zachodniej granicy państwowej Królestwa Polskiego w czasach Kazimierza Wielkiego.




Z początku myślałam, że to urwany obcas - dowód kobiecej niefrasobliwości lub też nieznajomości ukształtowania terenu. 
Okazuje się jednak, że to "bucik" od kijków do nordic walking.
Tojatenia - dzięki za informację :)



Wędrujemy dalej...







Mijamy wysokie, piękne krzewy tarniny...



dzika marchew...?



a na jego kwiatach miłosne uniesienia... 
Nic dziwnego - romantyczny krajobraz sprzyja takim amorom ;)







Szlak usiany jest pięknymi ostańcami krasowymi...





Jesteśmy prawie u celu. I choć trasa bardzo łagodna, a my nie czujemy zmęczenia, to jednak ławeczka zachęca do przystanku. Siadamy na krótką chwilę i udaje mi się namówić Ciocię Alicję z Kuzynką Basią na pamiątkową fotkę :)



Przed nami taki widok:



Blisko... coraz bliżej...















Nieopodal pasą się konie...



a na głodnych turystów i wycieczkowiczów czekają smakowite bochny chleba...



W domu zaś czekają na nas Wujek Franciszek i pies Prezent :)



A w lesie czekają grzyby! 
Po ciepłym deszczu i słonecznych, parnych dniach wielki wysyp borowików, koźlaków, kurek...



Kuzynka Basia ususzyła dla mnie borowiki i kurki. Będą jak znalazł do wigilijnych potraw :)
A jak lasy, łąki i ogrody, to nietrudno o bliskie spotkania z takimi obywatelami, jak żuki, trzmiele, pszczoły, koniki polne (szarańczaki) i motyle...
























Wszystko już było: Gospodarze, kwiaty, zioła, grzyby, zamki, ostańce i zwierzyniec, a gdzie robótka?
Ano, utkał pająk pajęczynę, to i mnie wypadało wziąć się za robotę ;)



Zwłaszcza że ktoś czekał na moje zazdrostki :) Motyw kwiatowy idealnie wpisał się w klimat mojego letniego wypoczynku...










Do sesji zdjęciowej posłużyła mi szopa - miejsce dla mnie magiczne...




a także sad 



studnia


ogródek



Firaneczka, jak widać, składa się z dwóch części, bo przeznaczona jest do okna dzielonego. Ja mogłam zrobić zdjęcie jedynie na jednej szybie... ciekawa jestem bardzo, jak zazdrostka zaprezentuje się w miejscu docelowym.



I to już koniec mojej relacji skałkowej... Dziękuję tym postem za wspaniałą gościnę całej mojej Rodzince :) 
A teraz pora odwiedzić Wasze blogi, bo zaległości straszne! 
Dużo słonka życzę :)


Wasza Chranna