wtorek, 28 stycznia 2014

Weekendowe wspomnienie, dwa kłębki i szydełko

Miniony weekend zapowiadał się bardzo przyjemnie. I taki właśnie był. A to za sprawą trzech umówionych spotkań: jednego z Edytką w pasmanterii Inspiracja, drugiego w Krakowie z Ewą i trzeciego z moim Przyjacielem i poetą Andrzejem Kanclerzem na jego wieczorze autorskim w knajpce Cudowne Lata przy Garncarskiej. 
Jak dobrze, że ma się córkę w Krakowie i można pobyć dłużej w tym pięknym mieście.
U Edytki niedługo mogłam zabawić i jak zwykle czułam wielki niedosyt, bo nie mogłyśmy się nagadać do woli. U Edytki zakupiłam kawałek świetnej gatunkowo bawełny i przezroczyste nici. A w prezencie dostałam śliczny, szydełkowy kwiatuszek pasujący jak ulał do mojego szaliczka:



Następne spotkanie, z Ewą, nareszcie mogło się odbyć, a planowałyśmy je od dawna :) Było Naszym pierwszym, ale z pewnością nie ostatnim! Pogawędka niezmiernie miła, tematów moc do poruszenia, czas jednak płynął zbyt szybko w klimatycznej knajpce na Kazimierzu i choć gadałyśmy do północy, to i tak było nam mało! Ewa podarowała mi prześliczny woreczek z moim inicjałem "A" w cudnej ramce i koronie :))) Niezwykle delikatny i romantyczny, z transferem, ozdobiony bawełnianą koronką. I serduszko szydełkowe misternie wyplecione zdolnymi rączkami, równie cudnej urody!


Ewo, dziękuję za wspaniały wieczór :))) koniecznie, jak najszybciej powtórka!
A w sobotę miły wieczór w knajpce Cudowne Lata na Garncarskiej. Spotkanie autorskie dwóch poetów, w tym mojego Przyjaciela Andrzeja :)


http://poecipogodzinach.blogspot.com/2014/01/zapraszamy-do-krakowa-25-stycznia-2014.html



W Galerii Krakowskiej wiadomo - pokus moc!  Znacie już pewnie moją słabość do skorup?
Skończyło się na kubku, którego nie mogłam nie kupić, zważywszy na fakt, że w domu czekały na niego niedawno otrzymane od Ani piękne podkładki szydełkowe!





Po weekendzie pełnym miłych chwil pora wziąć się za równie sympatyczne działania. Zaczęłam zapowiadaną szydełkową zazdrostkę z ptaszkami do kuchni mojej serdecznej Koleżanki :)


Jak Wam się podoba świecznik, który się załapał na fotkę?

piątek, 24 stycznia 2014

Białymi nićmi szyte...

...maleństwo.
Cieszy mnie bardzo, że wybór literki na saszetkę został pochwalony :) Co ja bym bez Was robiła!? 
No to pokazuję, jak wyszło:







Jak widać, totalna prostota. Jeśli o len chodzi, to tak właśnie lubię ;) Teraz pozostaje tylko nadzieja, że się spodoba...
To jedno jest pewne: pachnie jak szalone :)))
Dziś tyle, bo czeka mnie pełen emocji dzień. I bardzo miły :)
Czego i Wam życzę, moi Kochani :)

czwartek, 23 stycznia 2014

Małe a cieszy

Hejka!
Tak jak pisałam wczoraj, miało powstać coś malutkiego. Przysiadłam więc do literki, którą wybrałam bez większego namysłu, bo od razu przypadła mi do gustu. I jest.
Krzyżyki dwiema nitkami muliny na polskim lnie. Latem niezbyt pochlebnie wypowiadałam się o tym lnie, ale zmieniam zdanie. Wtedy haftowałam jedną nitką i dlatego z efektu nie byłam zadowolona. Teraz jestem. A Wam jak się podoba?





Wysokość literki - 5 cm, dokładnie tyle, ile mi było trzeba. 
Teraz pozostało zagospodarować hafcik do użytku :)
Pozdrawiam i dobrego dnia życzę :)

środa, 22 stycznia 2014

Mikołaj wciąż dla mnie pracuje

Witajcie :)
Dziś króciutko, ale bardzo przyjemnie dla mnie :) Bo ostatnio same miłe historie mnie spotykają. Takie jak telefoniczne i skype-owe kontakty z blogowymi Koleżankami i prezenciki, które sprawiają mi tyle radości! Pamiętacie pewnie choineczkę Chagi? Od czci i wiary odsądzona, a mnie ogromnie ucieszyła :))))))) 
Żywa furgnęła przez okno, to jej miejsce zajęła Chagowa i... czadowa! Bałwaniasty łebek też ucieszony jak nie wiem co, bo mu samemu smutno było na klamce wisieć :) 



Nie wiem, co Chaga chciała od tej choinki...? Mnie bardzo się podoba i niczego do utyskiwań nie potrafię się w niej dopatrzyć. Teraz, jak już jest moja, musi Ci się podobać, Kochana, nie masz wyjścia :))))
Druga przesyłka dotarła do mnie od Ani :) Wczoraj wieczorem ze skrzynki wyjęłam taką oto paczuszkę:



A w środku paczuszki znalazłam piękną łapkę kuchenną a także, czego zupełnie się nie spodziewałam, dwie podkładki pod kubki i śliczną poduszeczkę do szpilek lub igieł :) Szydełkowe dodatki kuchenne w energetycznych, soczystych kolorkach, wspaniale ożywiają kuchnię. 
Patrzcie, jakie śliczne te moje nowe zabawki! 








Dziś rano herbatka w ulubionym kubku na nowych  podkładeczkach :)



Kto wie, może zainspirują mnie one do stworzenia własnych podkładek pod kubki, kubraczków lub fartuszków na słoiki? 

Z poduszeczką mam pewne tajemne plany, trzymajcie za nie kciuki! Tymczasem dołączyła do mojego robótkowego mini sezamu:



Mikołaj wciąż dla mnie pracuje i roznosi prezenty :))) To niebywałe!
Wieści robótkowych niewiele. Tyle tylko, że powolutku przybywa krzyżyków na moim samplerze:



Pojawiły się oczka algierskie:



Gdy spojrzymy pod światło, widać dziurki tworzące się w tym ściegu dzięki odpowiedniemu prowadzeniu nitki:



W chwili obecnej mój sampler wygląda tak:



W planie na najbliższy czas, prócz kontynuacji pracy przy samplerze, mały drobiażdżek upominkowy i zazdrostka szydełkowa w ptaszki - prościutki filet. Ustalenia dotyczące koloru nici, wielkości i sposobu wykończenia brzegów już zostały obgadane z przyszłą właścicielką i niebawem zamierzam rozpocząć szydełkowanie :) Od lat nie robiłam filetu... tak się jakoś złożyło. Mam nadzieję, że szybko się wdrożę :)
Dziękuję za wszystkie przemiłe, motywujące komentarze i życzę wszystkim dobrego czasu, pięknej zimowej aury za oknem i wspaniałej kondycji robótkowej :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Igła z pieprzem i wanilią

Witajcie w cudny, szary, poniedziałkowy dzień :)
Dziś króciutko podzielę się z Wami moją radością z rozpoczętej pracy nad pewnym pięknym obrazkiem, który miałam od dawna w swoich marzeniach. Tych, którzy czekają na pierwsze krzyżyki C'etait en Decembre, przepraszam najmocniej, bo ich ty razem jeszcze nie będzie. Moje perypetie z tym przedsięwzięciem jeszcze się nie skończyły. Kiedy bowiem przeliczyłam krzyżyki na wybranej przeze mnie tkaninie, okazało się, że mam za mały kawałek. A się uparłam - na tej a nie innej. Więc trzeba zamówić i poczekać.
Tymczasem jednak przecież próżnować nie zamierzam, więc postawiłam pierwsze krzyżyki cudnego wzoru na równie cudnej tkaninie FLOBA SUPERFINE 35 ct.
Na tamborku igła z pieprzem i wanilią, czyli nitkami łączonymi DMC 451 i 648 



Już wiecie, co to będzie?
A gdy tylko sprawię sobie odpowiednią tkaninkę do haftu grudniowego, natychmiast go zacznę i powstawać będą równolegle dwa piękne obrazki na przyszłe Boże Narodzenie :)
Życzę Wam dobrego, pełnego zapału do twórczych działań tygodnia :)

czwartek, 9 stycznia 2014

Szukałam pomocy i znalazłam :)

Moje kochane Hafciareczki, szukałam pomocy, podpowiedzi, wskazówki... Mam w planie takie cudo: C'etait en Decembre - a Mon Ami Pierre:



Zaczęłam już przygotowania mulinek, tkaniny i... okazało się, że miałam wzór niekompletny, bez jednej części. Przeszukałam wszystkie dostępne mi miejsca, ale nie znalazłam i zwróciłam się do Was o pomoc. 

JUŻ MAM!
Irenko, Tereniu ogromnie dziękuję!!!
Również tym wszystkim, którzy czuli chęć pomocy :)

wisienkowa babeczka

Nareszcie udało mi się skończyć SAL wiśniowy! Ostatni obrazek - wisienkowa babeczka - zszedł z tamborka :)



Ale na oprawę przyjdzie mu dłuuuuuuugo poczekać : ( Odpowiedniej ramki brak, funduszy brak...
Cóż, co się odwlecze... Myślę o ramce w kolorze śmietankowym z bardzo delikatnymi, ledwie dostrzegalnymi bordowymi przecierkami... Tylko czy taką znajdę?

Na razie więc cały obrazek wygląda tak:

Z rozpoczętych prac mam jeszcze truskawki na taśmie, za które jednak chcę się zabrać dopiero w marcu, serwetę hardangerową no i ikonę Matka Boga. Ta ostatnia sen mi z oczu spędza, więc będę musiała poważnie przysiąść nad nią i popchnąć mocno do przodu ;)
A kusicieli w kolejce co niemiara! I tych do wyhaftowania, i tych do wyszydłowania... A już najbardziej mi się pledu chce z babcinych kwadratów. Jak tylko wpadnie jakiś grosz, zaraz pomyślę o odpowiedniej włóczce ;) I będę Was katować każdym kwadracikiem z osobna :)))
Ale na razie możecie się nie martwić, bo nieprędko się to stanie...
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za każde słówko w komentarzach!
Pa

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Same koronowane głowy


Było nas dużo!



Bardzo dużo!
Same koronowane. 
Głowa przy głowie!



But przy bucie.


Cóż, panowanie panowaniem, a reprymendę od starszyzny też trzeba czasem przyjąć ze spuszczoną głową...

- I nie myśl sobie, że jak jesteś królem, to już ci wszystko wolno!


Orszak się formuje. Na czele gwiazdor z pastuszkiem.


Dzielnie walczyliśmy o wielbłąda, którego Fundacja "Orszak Trzech Króli" wypożyczyć obiecała temu miastu, które uzbiera najwięcej głosów w internetowym głosowaniu.
Nie udało się. Ale nasi trzej królowie i tak pięknie się prezentują na swych koniach. 


Kacprowi, jako że według tradycji chrześcijańskiej przybył z Afryki, towarzyszy orszak niebieski, Melchior zawitał do nas z Azji z orszakiem zielonym, a Baltazar symbolizuje nasz europejski kontynent i jego orszak jest czerwony.
Żaden nie pojawił się z pustymi rękami. Oto dary dla Jezuska, "co z sobą wzięli".
Mirra, złoto i kadzidło.



Za królami ich orszaki. Jeden z nich - europejski, gotowy do wymarszu.


Orszaki tworzą uczniowie Salezjańskiego Ośrodka Szkolno - Wychowawczego. Podziękowanie i wielkie brawa dla młodzieży i nauczycieli za ogrom pracy przy przygotowaniu całego orszaku!


Za nimi władze miasta z burmistrzem na czele.


I my. Tarnogórzanie. Udajemy się ulicami miasta na Rynek, by złożyć pokłon Świętej Rodzinie w szopce u stóp Ratusza.
Ulicami płyną kolędy. Większość gardła nie oszczędza. 
I skandowanie:

"Pójdź - my - wszyscy!
Do - sta - jenki!
Do - Je - zusa! 
I - Pa - nienki!"

Po drodze jednak uczestniczymy w kilku scenkach.
Pierwsza to posłanie przez Archanioła Gabriela. Anioł przemawia do ludu z malowniczego balkonu jednej z kamienic.






Teraz do orszaku dołącza chór anielski.


Dalej ma miejsce scenka kuszenia przez diabły z Republiki Przyjemności.



A teraz ciekawostka. 
Do Kacpra, Melchiora i Baltazara dołącza... czwarty król!
Miasto, w którym w drodze pod Wiedeń zatrzymał się 330 lat temu król Jan III Sobieski, nie może przecież nie zaprosić go do orszaku. Niech i on podziękuje Maleńkiemu za zwycięstwo :)
Oto jego wysokość król Polski.


Cały orszak składa następie wizytę w pałacu Heroda - kolejna scena balkonowa.




Teraz dynamiczna scena walki. Wyruszają na nią anielska armia i diabelskie nasienie.






Nie ma wątpliwości, kto z tej walki wychodzi zwycięsko!


Widać radość na twarzach? Chyba tak. Taką nieudawaną :)


No to teraz do stajenki!


Czterej królowie zsiedli z koni...


I... tu dałam plamę! Niestety, Bozia wzrostu troszkę poskąpiła i nie zdołałam ponad głowami gawiedzi zrobić zdjęcia najważniejszej sceny tych ulicznych jasełek - pokłonu i złożenia darów Trzech Króli :(


Ale w końcu jednak przedarłam się przez tłum zgromadzony na Rynku i udało mi się z czwartym królem :)


I pokłon władz miasta.


Role Józefa, Marii i Jezuska odegrała tarnogórska rodzina – członkowie Ruchu Domowego Kościoła.

Jeszcze tylko krótki występ chóru...


...darmowa, gorąca herbata dla spragnionych, wyschniętych od kolędowania gardeł...



...i ostatni rzut oka na powoli pustoszejący rynek mojego miasta.


Piękne, radosne świętowanie Objawienia Pańskiego.
Bez kramów. Bez kupczenia wszystkim, co tylko da się spieniężyć. Bez walających się po bruku kubków z resztkami piwa ( żeby nie było, wcale do wrogów tego złocistego napoju się nie zaliczam) i innych śmieci.
Portfele niepotrzebne. Tylko korony na głowach, śpiewniki w rękach i serca gorące.


I ta wiosenno - letnia pogoda...Ten styczniowy błękit nieba...



Rynek już pusty. Ale dopóki nad miastem i mieszkańcami czuwa niezmordowanie On, możemy spać spokojnie :)



To pierwszy w Tarnowskich Górach Orszak Trzech Króli. Moje miasto znalazło się wśród 187-miu miast i miasteczek na świecie, w których takie orszaki w tym roku zorganizowano (dla porównania w ubiegłym roku było ich 96, a więc z roku na rok ich liczba zwiększyła się prawie dwukrotnie! )

- Jesteśmy świadkami narodzin w naszym mieście nowej, nie świeckiej tradycji - trafnie zauważył Grześ :)))))