środa, 30 kwietnia 2014

Małe brązowe

Witam w piękny, słoneczny ostatni dzień kwietnia :)
Za oknem bujna, młoda zieleń, w sercach chyba też wiosna :)
A ja nawlekam na igłę ciepły, choć dość ciemny brąz. Hafcik będzie bardzo letni, w sensie pory roku. I kobiecy. I niewielki. Takie lubię haftować najbardziej.
Na razie jest tak:



A właściwie tak:



Wykorzystuję resztkę tkaniny hardanger 22 ct, którą bardzo lubię. Traktuję jedną nitkę jak okienko kanwy i krzyżyki wychodzą małe, nie ma mowy o żadnych prześwitach, co widać dobrze na fotkach.
Pracuję bardzo powolutku, stawiam codziennie dosłownie po kilka krzyżyków, bo pogoda zbyt ładna, a wiosna za piękna, by siedzieć w domu :)
Właśnie za chwilkę wybieram się do odległej pasmanterii po brakującą mulinę :)
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za wszystkie dobre słowa pod poprzednim wpisem :)
Miłego dnia :)

sobota, 26 kwietnia 2014

Papa

No i doczekaliśmy wielkiego dnia dla naszego Narodu :) Prawie doczekaliśmy, bo dzień jutrzejszy, ale przecież tylko kilkanaście godzin dzieli nas od tego wielkiego wydarzenia!
A dla mnie jest on okazją do pochwalenia się filatelistycznymi zbiorami odziedziczonymi po moim Tacie :) 
Tak, tak. Mój "papa" był filatelistą z prawdziwego zdarzenia :)
Na początku zbierał znaczki polskie i co ciekawsze serie zagraniczne. A zaczęło się od tego, że to ja przyniosłam ze szkoły kilka znaczków, którymi w tamtym czasie namiętnie wymienialiśmy się w klasie! 
Kiedy jednak Karol Wojtyła został Janem Pawłem II, przedmiotem zainteresowania Taty stała się głównie pocztowa dokumentacja pielgrzymek i podróży papieskich :)
Jest tego w moim domu mnóstwo! To piękny i pokaźny zbiór :) Niestety, nie obejmuje całego pontyfikatu Jana Pawła II...
Z przyczyn oczywistych nie chcę i nawet nie byłabym w stanie pokazać tu całego zbioru (znaczki i pozostała dokumentacja przechowywane są w 34-ech klaserach i zajmują w moim domu dwie pełne szafki). Ograniczę się więc do przypomnienia i pokazania głównie wizyt Papy w Ojczyźnie: 


16 października 1978
Inauguracja pontyfikatu Jana Pawła II - znaczek wydany przez Watykan



2 - 10 czerwca 1979
I pielgrzymka Ojca Świętego pod hasłem Gaude Mater Polonia


16 - 23 czerwca 1983
II wizyta pod hasłem Pokój Tobie, Polsko - Ojczyzno moja!


8 - 14 czerwca 1987
III wizyta pod hasłem Do końca ich umiłował


1 - 9 czerwca, 13 - 20 sierpnia 1991
IV pielgrzymka przebiegająca w dwóch etapach pod hasłem Bogu dziękujcie, ducha nie gaście


22 maja 1995
V nieoficjalna wizyta w Polsce pod hasłem Zło dobrem zwyciężaj
31 maja - 10 czerwca 1997
VI pielgrzymka do Ojczyzny (oficjalna V) pod hasłem Chrystus wczoraj, dziś 
i na wieki


5 - 17 czerwca 1999
VII (oficjalnie VI) podróż do Polski pod hasłem Bóg jest miłością


16 - 19 sierpnia 2002
Ostatnia pielgrzymka Papy do Polski odbyła się pod hasłem
Bóg bogaty w miłosierdzie - z tej wizyty nie odnalazłam już nic w klaserach : ( To  jest rok śmierci mojej Mamy. Tato porzucił wtedy filatelistykę, którą zajmował się od wczesnych lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.


Na dowód, że zbiór obejmuje wszystkie podróże papieskie Jana Pawła II do roku 2002, przypadkowo wybrane dwie strony z klaserów:
FILIPINY:


BANGLADESZ, SINGAPUR (koperty pocztowe):



Przepraszam za jakość zdjęć. Na pomysł wpadłam późnym wieczorem i zdjęcia cykałam, trzymając klaser na kolanach, a znaczków nie wyjmowałam z osłonek, żeby przypadkiem nie uszkodzić. Tata robił to sporadycznie i używał do tego specjalnej pęsety.

A mój robótkowy znaczek z dzisiejszym "datownikiem" wyglądałby tak:



No nie potrafię uwolnić się od tych bajecznie kolorowych sznurków :D i od tego prostego motywu :) Nabyłam sobie też jeden sznurkowy hicior - ręcznie barwiony sznurek wielokolorowy (u góry fotki):


Niestety, załapałam się na ostatni motek, a chciałam nabyć ich więcej. Cudny, prawda? 

Pozdrawiam serdecznie i życzę radosnego przeżywania kanonizacji wielkiego Polaka :)

Powyższy wpis dedykuję mojemu świętej pamięci Tacie.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Świąteczne echo

Szybko mija czas, szybko minęły też Święta. Pora na prezentację karteczek i dobra wszelkiego, które do mnie w tym roku z tej okazji przyfrunęło.
Zaczynam od karteczek z życzeniami.
Od Edytki:



Od drugiej Edytki:



Od Joli:



Od Joanny:



Od Ani:



Wszystkie karteczki są PRZEŚLICZNE, każda mnie zachwyciła, każda ucieszyła i wzruszyła.
Ania prócz swojej kartki przysłała też kilka uroczych drobiazgów. Popatrzcie:



A u Joasi zamówiłam sobie stadko baranków:



I skorupki szydełkowe, które wypełniłam według własnego uznania drobiazgami, przygotowując je w upominku dla przyjaciół:



Wszystkim gorąco dziękuję. 
Dziękuję również za życzenia sms-owe i mail-owe, to bardzo miła świadomość, że o mnie pamiętałyście :) Na sms-y nie odpowiedziałam, przepraszam. Zapomniałam doładować konto w telefonie, a miałam tam tylko 30 groszy :D

Przed Świętami spotkała mnie też jeszcze jedna fajna niespodzianka :) Od organizatora tego konkursu  otrzymałam maila z informacją, że znalazłam się wśród szczęśliwej jedenastki laureatów plebiscytu na najlepszy komentarz. Nie wiem, które miejsce zajęłam, bo nie podano w mailu, więc nagroda, jakiej oczekuję, będzie całkowitą niespodzianką :)
A wszystko zawdzięczam Ulencji, która zgłosiła się do konkursu MM "Kobieta z pasją 2013", a na którą ja oczywiście oddałam swój głos z takim, jak się okazało szczęśliwym dla mnie, komentarzem:

Co do tego, że Ula jest kobietą, nikt chyba nie może mieć wątpliwości, patrząc na jej zdjęcie. A w naszym zwariowanym świecie i o takie wątpliwości nie trudno ;) Jeden warunek mamy więc już spełniony. 
Ula = pasja, pasja = Ula. Co do tego również nie mają wątpliwości wszyscy, którzy choć na krótką chwilkę zagościli w Manufakturze Dobrych Klimatów. Od dawna podpatruję pomysły Uli i sposób ich realizacji. Przyznam, że nierzadko są dla mnie inspiracją do własnych poczynań. Kreatywność tej Kobietki jest zdumiewająca! Zachwyca mnie szczególnie kącik, w którym pracuje, a który nazwała zabawnie "Nicianą dziurką".
Tu nie ma szans, żeby znaleźć dziurę w całym, więc czym prędzej oddaję swój głos ULI!

To tyle na dziś :)
Ściskam Was wszystkich mocno, radośnie, poświątecznie i pędzę do kuchni przyrządzić aromatyczną kawę, a potem zabieram się do jakiejś konkretnej roboty. Dość tego leniuchowania!
Pa pa


niedziela, 20 kwietnia 2014

Zając lutczak i Ostera

Ostera, zwana też Ostarą, a w słowiańskiej mitologii Pergrubią, była boginią wiosny i płodności w panteonie bogów skandynawskich i germańskich. Od jej imienia wywodzi się anglosaska nazwa Wielkanocy - Easter. Jej święto obchodzono na wiosnę, gdy odradzała się przyroda i gdy ziemia na powrót przygotowywała się do rodzenia plonów. Słowianie nazywali je Jarym Świętem i przypadało ono w pierwszą niedzielę po równonocnej pełni Księżyca.

Ziemi trzeba było jednak pomóc - dlatego po święcie równonocy wiosennej zakopywano w ziemi kolorowe, malowane jajka, symbole początku życia, by skłonić ją do wydania obfitych i dorodnych plonów. To magiczne przekazanie płodności ze świata zwierzęcego do roślinnego miało zwiększać urodzajność gleby. Częstą praktyką było zakopywanie jaja na polu, na którym zasiano ziarno, co miało chronić zboże przed gradem.

Ponieważ jaja uważano za symbole życia, więc nic też dziwnego, że podczas święta Ostery starano się zjeść ich jak najwięcej w różnej postaci, także w ciastach i kołaczach. Wydmuszki kolorowo malowanych jaj wieszano w domach na znak nadejścia wiosny - miały one chronić mieszkańców domu przed chorobą i nieszczęściem. Najstarsze pisanki znalezione na ziemiach polskich pochodzą z X wieku!

No dobrze, ale skąd ten zając? Jest zwierzęciem od wieków kojarzącym się z płodnością dzięki łatwości rozmnażania i dlatego uważano go za odwiecznego towarzysza Ostery oraz jeden z jej atrybutów. Mit głosi, że bogini, wędrując po świecie zimą, znalazła na śniegu rannego ptaka. By nie umarł, zamieniła go w zająca, zwierzę pokryte futrem, które znacznie lepiej radzi sobie zimą niż ptak.




Jednak zającowi już na zawsze pozostała tęsknota za niezmierzonymi przestworzami nieba, które niegdyś przemierzał, za swobodnym lotem na skrzydłach i za znoszeniem jajek. Ostatnie, które zniósł jako ptak, przyozdobił kolorowo i ofiarował bogini w podzięce za uratowanie życia. Ostera w nagrodę obdarzyła go szybkością, by już nie tęsknił za niebem i pozwoliła mu raz w roku, podczas święta wiosny, znosić jajka jak wtedy, gdy był ptakiem. Zawsze też są one kolorowe.

Wiemy już, dlaczego zając dźwiga na plecach kosz pełen kolorowych jajek :)

A kto pamięta mojego zawadiackiego zająca lutczaka? 
Czemu lutczaka? Bo narodził się w lutym. Oj, dawno to było. Aż dwa lata temu, kiedy zszedł spod igły. I nie mogłam ramki dla niego znaleźć na tej mojej uroczej prowincji. A miała być koniecznie drewniana, owalna no i odpowiedniej wielkości, to znaczy nie wyższa niż 14 cm. Udało się! Jeszcze przed Wielkanocą, w Wielki Piątek zdobyłam odpowiednią rameczkę i mam mojego filutka w oprawie :)
Inna rzecz, że wolałabym ramkę białą, delikatnie postarzoną. Czy ktoś podpowie mi, jak to osiągnąć? Nigdy takich rzeczy nie robiłam i pojęcia nie mam, co i jak po kolei należałoby zrobić...

 

Jajka jako symbol nowego życia są dziś obecne w tradycji chrześcijańskiej na znak nowego, wiecznego życia, które otrzymaliśmy dzięki ofierze Jezusa Chrystusa. Czy jednak słuszną jest obecność zająca, żywcem przejętego z mitu o Osterze, w symbolice Świąt Wielkanocnych? Czy istotą tych Świąt jest... płodność? 
Choć lubię oczywiście wszelkie futrzaki, choć sama popełniłam kilka takich króliczych i zajęczych motywów, jak choćby ten gość z ramki, to jednak przyznam szczerze, że mam coraz więcej wątpliwości...
Z drugiej jednak strony, czy możliwe jest całkowite oddzielenie sacrum od profanum?
Zostawiam każdemu pod rozwagę... 
Ciekawa jestem, co o tym sądzicie :) 

Świąteczne pozdrowienia :)

środa, 16 kwietnia 2014

Życzę wszystkim  Błogosławionych Świąt Wielkiej Nocy :)



Radosnego ALLELUJA!

Dziękuję za karteczki z życzeniami i różne upominki świąteczne. Pochwalę się wszystkim po Świętach, jak Bóg pozwoli znów Nam się spotkać :)
Baranka widocznego na zdjęciu wykonała Joasia z blogu Pasje Joanny.

sobota, 12 kwietnia 2014

Sznurka plątanie

Wciąż jestem i witam się z Wami dziś w pastelowym nastroju. 
I bardzo słonecznym :)
Troszkę zmęczona igłą myślałam, czym by dla odmiany ręce zająć. 
A że na długie myślenie czasu szkoda, otworzyłam jedno z moich licznych pudełek skrywających skarby i wysypałam z niego szpuleczki ze sznurkiem barwionym.  Moje ukochane pastele :)




Jakoś mi się nie widzi rozpoczynanie przed świętami jakiegoś większego projektu, więc na myśl przyszły mi urocze podkładeczki, które zobaczyłam czas jakiś temu u Cheni (klik). A odkąd zobaczyłam, myślałam, żeby sobie takie upleść :)
No to zaczęłam...










Nie wszystkie sznurki są jednakowe w dotyku i robocie. Niektóre są mniej sztywne od innych, co ma wpływ na ostateczną wielkość motywu, bo trzeba takim sznurkiem robić luźniej. Ale różnice są niewielkie. Ta większa lub mniejsza sztywność wynika być może z zastosowanego barwnika. Pomarańczową podkładkę robiło się jak dotąd najciężej... 







Na razie są cztery i wszystkie natychmiast znajdują zastosowanie ;)








W tym glinianym kubeczku najbardziej mi smakuje moja ulubiona bawarka z żółtkiem oraz brandy lub szczyptą cynamonu. W Wielkim Poście mogę Wam pokazać jedynie pusty kubeczek : (




Pod takimi kwiatkami też chyba nieźle wyglądają moje nowe podkładeczki :)



Ale robi się kolejna :)
Była wanilia, mięta, muszkatołowiec korzenny, mango. To teraz będzie gorzka czekolada.
Ten sznurek różni się od pozostałych dość znacznie, bo podczas gdy poprzednie były matowe, ten zdecydowanie posiada połysk i wygląda jak nawoskowany. Ma to swój urok, ale już wiem, że nie będzie lajtowo :)))



Szydełko 2,1, sznurek około 0,9 mm





Zanim Was opuszczę, chciałabym powitać serdecznie nowych Obserwatorów, którzy zechcieli pobyć ze mną troszkę dłużej. A miło by mi było, gdyby już pozostali tu na zawsze :)
Rozgośćcie się więc, proszę, bo im Nas więcej, tym sympatyczniej :) 
Cieszy mnie też, że jajo z nożyczkami, którymi tak Was ostatnio zanudzałam, pomimo wszystko wielu z Was przypadło do gustu, o czym świadczą maile z prośbą o wzorek. Jedno już widziałam u Eli i czekam na następne. Pochwalcie się koniecznie, jak wyhaftujecie :)
Buziaki!

piątek, 11 kwietnia 2014

...i jajo stokrotne

A co mam dla Was dziś?
Czy ktoś zgadnie?
No oczywiście! Wszyscy macie rację :)
Karteczki jak poprzednie, w nowych kolorach, chyba już ostatnie. 
No chyba żeby... ;)



Ale mam też jajeczko styropianowe, bo na zamówienie wydmuszek już za późno było. No cóż, zagapiłam się : (





A na deser jajo stokrotne :)








Zainspirowane maleńką stokrotką zerwaną z trawnika pod balkonem :)



Dziękuję za Waszą obecność, ściskam bardzo wiosennie i już weekendowo :)