Od pewnego czasu, a konkretnie od niemal trzech miesięcy, zaprząta moją głowę i ręce pewien "frywolny" projekt, który powstaje dla Pani Joanny. To już drugi "salonowiec", który dla Niej wykonuję. Dlaczego salonowiec? Ano bo dostąpi zaszczytu zdobienia mlecznobiałego, szklanego blatu pięknego stołu w równie pięknym salonie.
26 maja było go zaledwie tyle:
Ale do dziś troszkę przybyło i jest tyle:
Teraz głowię się nad zaprojektowaniem brzegu. Potem już tylko kosmetyka: kąpiel, usztywnienie, wymodelowanie (również każdego pikotka z osobna), wyprasowanie i wyekspediowanie w podróż.
Mam nadzieję, że finał nastąpi niebawem i będę mogła zaprezentować w pełnej krasie salonowca nr 2 :)
Oj Aniu, ja wierzę, że już niebawem będzie gotowy.
OdpowiedzUsuńPiękny jest już teraz.
Frywolitka jest piękna, nie umiem wykonywać tej techniki ale zawsze chętnie podziwiam prace wykonane tą techniką, bo są takie lekkie, subtelne, misterne i eleganckie.
OdpowiedzUsuńbędzie cudny!!!
OdpowiedzUsuńWitamy w blogowym świecie. Dziękujemy za odwiedziny i miłe słowa. Tu też same cudeńka, będziemy zaglądać. Pozdrawiamy:)
OdpowiedzUsuńJakie to piękne, geopolityka to nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńDziękuję. A skąd wzmianka na temat geopolityki tu i teraz?
Usuń