Na moim tamborku kolejny etap SAL-u wiśniowego :)
Tym razem haftujemy jedną niteczką muliny, nitka w nitkę :) Praca idzie powoli, bo oczy już nie takie, jak kiedyś, gdy się młodą było :))) Ale od czego lupa hafciarska? Tutaj bez niej ani rusz. Inaczej, rzecz jasna, nie dałabym rady...
Na razie, po dwóch dniach zmagań z materią efekt taki, jak widać:
Muszę jeszcze popracować nad tą małą wisienką, bo nie jestem z niej zadowolona. Ale dopieszczę igiełką i będzie dobrze ;)
Radosnych dni z robótkami, z przerwą na kibicowanie naszym - jutro!
Wisienki śliczne, ale i tak to listek zdobył moje serce. Jest delikatny jak mgiełka. Piękny!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko po piłkarsku;-)
Ślicznie. Teraz już jest efektownie. A cóż dopiero będzie jak skończysz? Cudo!!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie.
OdpowiedzUsuńJa też się męczę i też używam lupy hi,hi,hi.
Pozdrawiam.
Ewa
efekt Twoich zmagań jest piękny:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko:)
jak dla mnie perfekcyjna robota! i to jedną nitką!
OdpowiedzUsuńAleż będzie cudowny haft:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńwisienki wyglądają.... soczyście :D
OdpowiedzUsuńCudne te wisienki.
OdpowiedzUsuńJa coś poplątałam i mam trochę inaczej...
Zazdroszczę tempa.
Precyzja kosztuje trudu, ale efekt ten trud nagrodzi! Miłego weekendu!
OdpowiedzUsuńpięknie się prezentują - pewnie na niego zachoruję :)
OdpowiedzUsuńsalonowiec jest genialny jak zresztą wszystkie prace, a frywolitki normalnie zazdroszczę ja potrafię tylko zrobić łuczek, albo kółeczko i dalej już kiszka :(
zdolne rączki a oczęta jak widzę też sobie dobrze radzą
pozdrawiam !!!
Piękne wisienki! Wymagający niespodziewanie jest ten SAL, ale bardzo dobrze :D
OdpowiedzUsuń