Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek przywiędły i blady
I pomyślał: - Znowu idzie jesień,
Jesień idzie, nie ma na to rady!
I podreptał do chaty po dróżce,
I oznajmił, stanąwszy przed chatą,
Swojej żonie, tak samo staruszce:
- Jesień idzie, nie ma rady na to!
A staruszka zmartwiła się szczerze,
Zamachnęła rękami obiema:
- Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
Jesień idzie, rady na to nie ma!
Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie!
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowe zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie!
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowe zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.
Prawda, że miło jesienią wypić ciepłą herbatę na takich szydełkowych podkładeczkach?
A tu drugi komplet, tym razem zrobiłam go dla siebie, bo ten powyżej podarowałam Przyjaciółce. Moich listków nie wyprasowałam. Wyglądają jak te strącone przez jesienny wiatr i lekko skurczone przez dotyk czasu. No i dodałam do nich podobne, filcowe motywy z koralikiem drewnianym.
Jesień, a zwłaszcza październik, to u mnie pora licznych wizyt urodzinowych. Czas zatem pomyśleć o upominkach. Zasiadłam więc do mojej kochanej maszyny - staruszki, bo pomysł zaświtał w głowie dość dawno. A co to będzie? Więcej na razie zdradzić nie mogę ;) Czy ktoś jeszcze szyje na takiej starowince?
Pozdrawiam Was jesiennie, Kochani i nieustannej wiosny w sercu życzę :)
Jeszce kilka lat temu ja zsyłam na takiej starowince, dzisiejsze maszyny tego nie wytrzymają , zbyt dużo techniki. Jak jesienno-uroczyście dziś w Twoim poście, z nutką życzliwej nostalgii - pięknie!
OdpowiedzUsuńJa bym szyła, gdyby mój śp. dziadzio, po śmierci babci nie wydał takowej...myśląc, że tej to ja na pewno chciec nie będę :O( Szkoda, bo była w idealnym stanie...
OdpowiedzUsuńszyć nie szyje,, ale ma zamówioną, zaklepaną i Tatko skrzętnie pilnuje, by na pewno do mnie trafiła. Babcina ona. Na wnuczkę czeka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplusio
Witaj!Twoje listeczki są przepiękne.Taki szelest kolorowych listeczków to jest to co w jesieni lubię najbardziej!
OdpowiedzUsuńO matko, jaka cudna maszyna!!! Jak marzenie. A podkładeczki też super.
OdpowiedzUsuńPodkładki cudne, maszyna po prostu zjawiskowa... Cały blog taki ładny, że chyba zostanę częstym gościem:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękne Twoje listeczki, Niteczko, z cieniowanych nici wychodzą naprawdę ładnie :) Widzę, że wykańczasz je pikotkami?
OdpowiedzUsuńPodobną maszynę miała moja babcia, ja niestety nie umiem szyć.. jeszcze nie :):)
Piękny wiersz...a podkładki urocze!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za odwiedziny na moim blogu oraz miłe słowa.Pozdrawiam ciepło!
Peninia*
Piękne prace,ciekawy i kolorowy blog,pozdrawiam i zapraszam do mnie na candy.
OdpowiedzUsuńTe liściaste podkładki wzbudzają moją zazdrość - nie potrafię tak - buuuu. Są cudne, pamiętam je z DA. Kocham jesień i cieszę się, że przyszła - nie ma na to rady :-)
OdpowiedzUsuńMam takiego SIngera i jest nawet jeszcze sprawny, choć od dawna na nim nie szyłam. Ale zajmuje poczytne miejsce w naszym salonie w domu letniskowym :)
OdpowiedzUsuńNa takiej samej szyję...
OdpowiedzUsuńMam taką maszynę w piwnicy, sprqawną ... samą główkę, bo stolika i nóg nie ma. Aż mi szkoda, bo się marnuje a w domu nie mam na nią miejsca.
OdpowiedzUsuń