List w sprawie polonistów
Andrzej Waligórski
Polonista to nie zawód, lecz hobby,
Polonistą być - nie życzę nikomu.
Polonista po godzinach nie dorobi,
Choćby zabrał robotę do domu.
Polonista nie wędruje po mieszkaniach,
Nie odzywa się wchodząc ze dworu:
- Bardzo ładnie rozbieram zdania,
Czy jest jakieś stare zdanie do rozbioru?
Choćby szukał racji i pretekstów
I tak zawsze pozostanie na uboczu -
Mniej się ceni analizę tekstu
Od banalnej analizy moczu...
Cera blada, na portkach łaty,
Rozmaite braki w kondycji,
Oświeceniem nie oświecisz sobie chaty,
Pozytywizm nie poprawi twej pozycji.
Poloniście sterczą chude żebra
Jak sztachety mizernego płotu,
Gdy się jeden raz u Zuzi rozebrał,
To się składał z orzeczenia i z podmiotu.
A jak inny zleciał kiedyś z ławki,
Bo był gapa wyjątkowa i niezguła,
To zostały zeń cztery przydawki,
Dwa zaimki i partykuła...
Polonista, niepoprawny romantyk,
Nie największym się cieszy mirem,
Ale ja mu - laury i akanty,
Ale ja mu - kadzidło i mirrę!
Ale ja go całuję w ramię,
Ale ja go podziwiam i cenię,
A ty przed nim na kolana, chamie,
Cały w złocie i volkswagenie!
Bo jeżeli jesteś i ja jestem,
To dlatego, że stojący na warcie
Polonista znużonym gestem
Kartki książek wertował uparcie
Za kajzera i za Hitlera,
I za cara, i za innych carów paru,
I dlatego właśnie nie umiera
Coś ważnego, co nazywa się Naród.
Więc zamieszczam na końcu listu
Ja, satyryk, błazen i ladaco,
Zdanie proste: - Kocham polonistów!
Rozwinięcie zdania: -
... bo jest za co!
A kiedy polonistka otrzyma pewnego dnia autorski tomik poezji swojego Ucznia i Wychowanka:
z takimi słowami Autora na stronie tytułowej:
to jest to dla niej największa zapłata :)
W Dzień Edukacji Narodowej wszystkim Nauczycielom i pracownikom oświaty, czynnym i na emeryturze, a przede wszystkim tym moim, niezapomnianym, nieocenionym, bardziej lub mniej lubianym, składam najlepsze życzenia. Ciekawych świata Wychowanków, rozumnych Rodziców, mądrych decyzji władz oświatowych, podniesienia rangi nauki i szeroko pojętej kultury, wiary w sens naszej pięknej pracy i szacunku dla niej :)
;-)
OdpowiedzUsuńByć polonistką...to było kiedyś moje marzenie...
Bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńwprawdzie były nauczyciel, ale bardzo dziekuję :-)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie polonistka :)
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę :)))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, że z wykształcenia jestem Pedagogiem...hihi :D
OdpowiedzUsuńNauczycielem trzeba się urodzić...Najlepszego dla Nich!
OdpowiedzUsuńMasz rację :) Ja się właśnie urodziłam :)))))
UsuńA kiedyś chciałam być nauczycielką:) I chyba do tej pory żałuję..
OdpowiedzUsuńJest ciężko, ale bywa pięknie :)
UsuńPolonistka bardzo dziękuje, choć w zawodzie nie pracuje;(
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)... jako polonistka :)
OdpowiedzUsuńJako biolożka i pedagog w jednym bardzo dziękuję :))
OdpowiedzUsuńI jestem pewna na 1000% że masz niemały wkład w ukształtowanie tegoż autora. Gratuluję Wam obojgu.
UsuńPolonistka połączona z bibliotekarką serdecznie dziękuje. I przekazuje życzenia dalej.:)
OdpowiedzUsuńCóż .. przyłączam się do życzeń, mimo szarej rzeczywistości ukazanej przez p. Waligórskiego. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż jestem polonistká. Życzę wszystkim nauczycielom satysfakcji z wybranego zawodu.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję-terapeutka, i wzajemnie.
OdpowiedzUsuńLiczne grono nauczycieli to gości. Wszystkiego naj naj!!
OdpowiedzUsuńMiałam na myśli: tu gości.
UsuńJak miło ! I dla mnie te życzenia, bo jestem pracownikiem oświaty, chociaż nie nauczycielem.
OdpowiedzUsuńNajgorszą nauczycielkę jaką miałam w ogólniaku, to właśnie polonistka - zero wiedzy, zero pasji. Gdy zgubiła swój stary zeszyt ściągę - lekcji nie było przez ponad tydzień. Na szacunek (w związku z wykonywanym zawodem) zasługuje każdy DOBRY pracownik (zarówno lekarz, nauczyciel, sprzątaczka, sprzedawca). A rzetelnych pracowników trzeba szukać ze świeczką. Chciałabym dożyć czasów, że nauczyciele przestaną mówić o sobie, że są źle opłacaną grupą społeczną (bo tak nie jest, jest wręcz przeciwnie).
OdpowiedzUsuńCzuję, że Ty jesteś dobrym nauczycielem, stąd taki właśnie prezent dostałaś - co jest wyróżnieniem nie tylko tego młodego poety, ale i Ciebie, bo Ty go nauczyłaś miłości do słowa :)
Mam nadzieję, Violu, że tak właśnie było :) Dorobiłam się wielu polonistów, czyli chyba udało mi się zainteresować ojczyzną - polszczyzną :)
UsuńJa miałam wyśmienitych polonistów, zarówno w podstawówce jak i w szkole średniej. A jeśli chodzi o mojego polonistę z ogólniaka i jednocześnie dyrektora, to był to mistrz nad mistrze!!! Wielki pasjonat, wyśmienity nauczyciel, humanista o ogromnej wiedzy i charyzmie poświęcający się swojej pracy bez reszty. Dzięki niemu pokochałam teatr i muzykę klasyczną, on uwrażliwił mnie na piękno żywego słowa :)
Jeśli zaś chodzi o finanse, to ja nie lubię o tym mówić, ale gdy odchodziłam na emeryturę (5 lat temu) wymiana uszczelki przez pana hydraulika (15 minut pracy) = trzem godzinom lekcyjnym (135 minut ) według stawki za godzinę pracy nauczyciela :)
Aniu, jak ja zazdroszczę Twoim uczniom i Tobie.
Usuńps. oj, drogi hydraulik. W takim razie to by się równało min.6 godzinom pracy w biurze (gdy się nie pracuje u szwagra, znajomych, w małym mieście, bez 25 letniego stażu)
:)
Aniu, takich nauczycieli z pasją jak Ty, to ja w całej mojej edukacji spotkałam może z dziesięciu. Wspominam ich do dziś :) Sama miałam zostać germanistką, ale mimo studiów w tym kierunku poszłam inną drogą. Najlepsze życzenia!
OdpowiedzUsuńJa miałam dużo szczęścia. Chodziłam do tak zwanej "szkoły ćwiczeń", gdzie pracowali najlepsi nauczyciele :) A ogólniak był o profilu humanistycznym - dzisiejsze szkoły nie umywają się do tej, którą miałam szczęście skończyć. A mój mistrz - polonista pamiętał po czterdziestu niemal latach, jaki wiersz interpretowałam jako jego uczennica na wojewódzkim konkursie recytatorskim :)))
UsuńCo to jest "szkoła ćwiczeń"? Coś na zasadzie szkoły wzorcowej, czy może takiej, która te wzorce dopiero tworzy?
Usuńpo prostu taka praktyczna nauka zawodu :)
UsuńWtedy, gdy ja chodziłam do podstawówki, żeby być nauczycielem w szkole podstawowej nie trzeba było mieć studiów - wystarczyło liceum pedagogiczne. I oświata stała na wyższym poziomie, niż teraz :)))
UsuńSzkoła ćwiczeń to był taki zespół szkół (podstawowa + liceum pedagogiczne), w którym szkoliło się przyszłych nauczycieli. Praktyczna nauka zawodu nauczyciela. Czyli wiele lekcji odbywało się na zasadzie hospitacji (lekcje otwarte). Licealistka prowadziła z nami zajęcia, a reszta się przyglądała, po czym następowało omówienie lekcji przez wykładowców. Lekcje te były poglądowe, a więc perfekcyjnie przygotowywane pod kierunkiem nauczycieli liceum pedagogicznego.Innymi słowy, na nas dzieciach "ćwiczyli się" przyszli nauczyciele :))) Każdy uczeń takiej szkoły podstawowej miał swoją opiekunkę licealistkę. W czasie przerw między lekcjami licealistki miały za zadanie zajmować się swoimi podopiecznymi, organizować zabawy ruchowe itp. W szkole była wspaniała aula z prawdziwą sceną, widownią i kotarą, gdzie często odbywały się fantastyczne koncerty i przygotowywane wspólnie przedstawienia teatralne. Do dziś pamiętam wszystkie odgrywane przez siebie role :)
Tak, Violu. Z ogromnym sentymentem wspominam tę moją szkołę. I moją pierwszą wychowawczynię - panią od muzyki, cudnie grającą na skrzypcach :) Już wtedy, w pierwszej klasie, wiedziałam, że zostanę nauczycielem :))) I tak się też stało, tyle że zamiast śpiewu uczyłam polskiego :)
UsuńTo ja dziękuję za wyjaśnienia dot. tej szkoły ćwiczeń - nie wiedziałam, że takie były - wg mnie super sprawa. Miłego popołudnia :)
UsuńMiła pamiątka na lata a do tego jaka satysfakcja dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Twojej literce A możesz zdradzić mi gdzie ją kupiłaś?
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno, w Empiku :) Były tylko A i Z
Usuń