Tytułem wypełnienia czasu, kiedy mnie tu na blogu nie było, dziś wrzucam wyhaftowane wiosną zające Acufactum. Chodziły... a dokładniej - kicały - za mną od dawna. Ale kiedy zobaczyłam je u Magdy ("mniej słów") na poduszkach, powiedziałam sobie: ani chwili zwłoki!
Haftowało się arcyprzyjemnie, a uszycie poszewek na jaśki ozdobne zostawiłam na pomiędzy dwoma najważniejszymi świętami. Tak, żeby były przed Wielkanocą. Bo przecież zając, choć tu bez atrybutu w postaci koszyka z jajkami, kojarzy się w sposób oczywisty z wiosną i tym świątecznym czasem. Na wtedy planuję też sesję zdjęciową z gotowymi pracami.
Zatem teraz tylko zajawka tego, co się do tej pory odbyło w tym temacie :-)
Na dziś starczy, bo igła rozgrzana czeka... :-)
Dziękuję pięknie za miłe komentarze pod poprzednim postem :-)
Radujcie się z otrzymanych od Mikołaja prezentów i trzymajcie się cieplutko :-)
Chranna
Aniu, hafty są wspaniałe i w bardzo przyjemnej dla oka kolorystyce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie <3
Och, jak ja lubię takie niekonwencjonalne wzory.
OdpowiedzUsuńMiód dla duszy, świetlik na oczy ;))
Kurcze, ale mnie zachęciłas do haftów na poduszkach.
Śliczne zajączki. Bardzo lubię wzory od Acufactum. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietne królisie. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńObydwa hafty urocze ale ten z żabką skradł moje serce. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńUwielbiam te słodziaki. Żabka z tą dyndającą nogą... UWIELBIAM!
OdpowiedzUsuń