środa, 29 kwietnia 2020

Jak makiem zasiał...

Tak. Cisza zapanowała na moim blogu. I w życiu też milczący czas... Zadumania. Przemyśleń. Nad historii dziejami, nadchodzącym nowym porządkiem świata i dalszym losem ludzkości w obliczu zmian klimatycznych... Czas, w którym czytam dużo więcej. Słucham dużo więcej. Wybitnych profesorów, naukowców... Takich jak choćby profesor zwyczajny nauk humanistycznych UW, filozof polityki i historyk  idei, publicysta - Marcin Król... 
    I nadzieję mam, że oto przychodzi czas dla wsłuchiwania się w te głosy, które dotąd ignorowano z taką bufonadą, nadęciem i pychą nieuków na scenach politycznych w Polsce, Europie, na świecie. Może... Może wreszcie nastanie czas dla autorytetów, ludzi nauki. Prawych ludzi nauki. Niesprzedajnych. 
    Czas dla podmiotowego, a nie populistycznego i przedmiotowego, przekupnego traktowania nas - ludzi, wyborców...

W tej ciszy powstaje makowy elf... W wersji okrojonej, ale na tę pełną też kiedyś przyjdzie czas. Zaczęłam pracę nad haftem dość dawno. Potem przerwałam na długo... a ostatnio wróciłam i haftuję z zapałem, bo praca nad nim bardzo przyjemna :-)
Postać już prawie gotowa, co cieszy niepomiernie. A oto, jak wygląda moja praca na obecnym etapie:











Kochani, dziękuję za wszystkie komentarze i życzenia pod ostatnim postem. Odwiedzam na bieżąco Wasze blogi, podziwiam wszystkie wspaniałe dokonania... choć przyznaję, że nie zawsze starcza czasu na pozostawienie śladu w postaci komentarza... Ale postaram się nadrobić zaległości i aktywniej w blogowaniu uczestniczyć :-)
Uważajcie na siebie... Dobrego zdrowia wszystkim życzę!
Serdeczności i uśmiech zostawiam... :)
♥ 

piątek, 10 kwietnia 2020

Kolędowy tryptyk - Choinka 2020 - kwiecień

Wiem, wiem... To nie te Święta! 
Zanim jednak odnotuję tegoroczną Wielkanoc na blogu, pokazuję, co mi wyszło spod igły w kwietniu w związku z zabawą u Kasi. Otóż wreszcie udało mi się dokończyć tryptyk, do którego pierwszego Anioła - kolędnika - tego w zielonym kaftanie - wyhaftowałam niemal pięć lat temu!... Strasznie się ociągałam z tym drugim. A i ze środkiem nie bardzo wiedziałam, co począć, bo z wzorków Acufactum nic mi tu nie pasowało. Wreszcie wybór padł na choinkę z jelonkiem we francuskim stylu. I choć to dwie różne bajki, jednak myślę, że całość nie wygląda najgorzej... A najważniejsze, że cały projekt WRESZCIE skończony :-)))
Z przyczyn oczywistych na zdjęcia w plenerze tryptyk się nie załapał, bo wstępu do lasu nie ma, a ogródkiem ani działką niestety nie dysponuję :-(
Zatem pokazuję, co i jak...


Ponieważ kolędnika z lewej pokazywałam już na blogu TU, dziś skupiam się na dwóch kolejnych częściach...



I trochę detali...














I tradycyjnie banerek Kasi...



Na dziś to tyle...
Serdecznie dziękuję za miłe sercu komentarze pod poprzednim wpisem ♥ 
Trzymajcie się zdrowo i nie zapominajcie o mnie... :-))
paa