Dzień dobry wszystkim zaglądającym jeszcze tu do mnie :-)
Spieszę do Was z garsteczką informacji na temat postępu w dziejach robótkowych u mnie.
Na początek swoją radością chcę się podzielić, że oto wreszcie, po kilku latach, udało mi się doprowadzić do oprawienia Matki Boga i wyobrażenia twarzy Jezusa na podstawie Całunu Turyńskiego. Oba obrazy oprawione tak samo mam już w domu i w następnym poście postaram się je zaprezentować. Ta radość nutką goryczy jednak przyprawiona, bo Ramiarz pomylił ramy i nie do końca mam to, co chciałam ;-( Ale trudno, stało się i już się z tym pogodziłam. Następnym razem będę fotografować wybraną ramę i nie przyjmę pracy, która finalnie nie do końca mi odpowiada. Zwłaszcza, że na oprawianiu nie oszczędzam, wychodząc z założenia, że jak się napracowałam, to i rama ma być godna mojego wysiłku. Prawda?
Teraz w kolejce do oprawy czekają: niedźwiedź bard, miechunki (też już lat kilka) i karta zielnikowa z tulipanami. I doprawdy pojęcia nie mam, gdzie ja to wszystko powieszę!
Po pracochłonnym i wymagającym hafcie Twarzy Jezusa postanowiłam zrelaksować się czymś małym, przyjemnym i pociesznym z uwagi na tematykę. Na kanwę wskoczyły mi dwa wzorki Sody. Lubię piwko, dlatego praca szła mi tak szybko, że nie zdążyłam utrwalić procesu. Zatem przedstawiam Wam dwie zakładki: dla niej i dla niego:
Ponieważ wzór stanowią motywy bez tła, zastosowałam tu kanwę plastikową w sposób nietypowy - jako usztywnienie, ramkę i plecy zakładki oraz sposób zawieszenia w wyciętym okienku buteleczek - "dyndadełek".
A przy okazji, zobaczcie, jaką fajną tkaninę udało mi się kupić. W kawałku 20 x 20 cm. Potraktowałam ją tu jako tło do fotki z zakładkami, ale kto wie, czy nie podkleję nią tyłu :-)
Kapselek zdjęty... Lejemy! Tak, żeby pianka była ;-))
Ale nie obyło się bez wpadki przy haftowaniu tych zakładek. Bo nie zauważyłam, że we wzór wkradł się błąd językowy. Oktoberfest - nazwa święta - pisana jest przecież łącznie, jak w tytule tego wpisu!
Tymczasem na zakładkach językowa plątanina. No bo jeśli traktować oba wyrazy rozdzielnie, to pierwszy: Oktober - po niderlandzku (październik), drugi wyraz: Fest - po angielsku (święto).
Razem więc, kolokwialnie mówiąc, kupy się to nie trzyma.
Pewnie niejeden kufel piwa został wychylony przy tym projekcie przez Koreańczyków i stąd całe to zamieszanie.
Powinnam była zmienić napis, a ja, jak ten baran z małym móżdżkiem, trzymałam się wzoru ;-( Wyhaftowałam jak leci i zorientowałam się dopiero, gdy już wszystko "na gotowo" pokleiłam.
Dowód? Proszę uprzejmie:
Kilka dni myślałam, co z tym fantem zrobić. Odklejać i haftować napis na nowo, czy zostawić, jak jest i cześć.
Nie wytrzymałam jednak i zaryzykowałam korektę. No i jest jak widać na wcześniejszych fotkach. Czyli "jak się należy"!
Oktoberfest w Monachium zaczyna się 16. września, a więc już niebawem, i potrwa do 3. października.
Myślę, że taki drobiazg byłby sympatycznym upominkiem dla wszystkich amatorów tego złotego napoju :-)
I to by było na tyle, jak mawiał klasyk :-)
Wszystkim Waszym dzieciakom życzę udanego startu w nowy rok szkolny, a nauczycielom dużo zapału, cierpliwości i znaczących podwyżek pensji WRESZCIE.
Dziękuję za sympatyczne komentarze i pozytywny odbiór mojej poprzedniej sesji zdjęciowej :-)
A na koniec filmik w języku angielskim o święcie, którego dotyczą te drobiazgi.
Paaa...