czwartek, 31 sierpnia 2023

Prawy do lewego, czyli Oktoberfest na zakładkach

 Dzień dobry wszystkim zaglądającym jeszcze tu do mnie :-)
Spieszę do Was z garsteczką informacji na temat postępu w dziejach robótkowych u mnie.
Na początek swoją radością chcę się podzielić, że oto wreszcie, po kilku latach, udało mi się doprowadzić do oprawienia Matki Boga i wyobrażenia twarzy Jezusa na podstawie Całunu Turyńskiego. Oba obrazy oprawione tak samo mam już w domu i w następnym poście postaram się je zaprezentować. Ta radość nutką goryczy jednak przyprawiona, bo Ramiarz pomylił ramy i nie do końca mam to, co chciałam ;-( Ale trudno, stało się i już się z tym pogodziłam. Następnym razem będę fotografować wybraną ramę i nie przyjmę pracy, która finalnie nie do końca mi odpowiada. Zwłaszcza, że na oprawianiu nie oszczędzam, wychodząc z założenia, że jak się napracowałam, to i rama ma być godna mojego wysiłku. Prawda?
Teraz w kolejce do oprawy czekają: niedźwiedź bard, miechunki (też już lat kilka) i karta zielnikowa z tulipanami. I doprawdy pojęcia nie mam, gdzie ja to wszystko powieszę!
Po pracochłonnym i wymagającym hafcie Twarzy Jezusa postanowiłam zrelaksować się czymś małym, przyjemnym i pociesznym z uwagi na tematykę. Na kanwę wskoczyły mi dwa wzorki Sody. Lubię piwko, dlatego praca szła mi tak szybko, że nie zdążyłam utrwalić procesu. Zatem przedstawiam Wam dwie zakładki: dla niej i dla niego: 


Ponieważ wzór stanowią motywy bez tła, zastosowałam tu kanwę plastikową w sposób nietypowy - jako usztywnienie, ramkę i plecy zakładki oraz sposób zawieszenia w wyciętym okienku buteleczek -  "dyndadełek".
A przy okazji, zobaczcie, jaką fajną tkaninę udało mi się kupić. W kawałku 20 x 20 cm. Potraktowałam ją tu jako tło do fotki z zakładkami, ale kto wie, czy nie podkleję nią tyłu :-)





Kapselek zdjęty... Lejemy! Tak, żeby pianka była ;-))



No i wreszcie w użytkowaniu... czyli zgodnie z przeznaczeniem:







Ale nie obyło się bez wpadki przy haftowaniu tych zakładek. Bo nie zauważyłam, że we wzór wkradł się błąd językowy. Oktoberfest -  nazwa święta - pisana jest przecież łącznie, jak w tytule tego wpisu! 
Tymczasem na zakładkach językowa plątanina. No bo jeśli traktować oba wyrazy rozdzielnie, to pierwszy: Oktober - po niderlandzku (październik), drugi wyraz: Fest - po angielsku (święto).
Razem więc, kolokwialnie mówiąc, kupy się to nie trzyma.
Pewnie niejeden kufel piwa został wychylony przy tym projekcie przez Koreańczyków i stąd całe to zamieszanie.
Powinnam była zmienić napis, a ja, jak ten baran z małym móżdżkiem, trzymałam się wzoru ;-( Wyhaftowałam jak leci i zorientowałam się dopiero, gdy już wszystko "na gotowo" pokleiłam.
Dowód? Proszę uprzejmie:


Kilka dni myślałam, co z tym fantem zrobić. Odklejać i haftować napis na nowo, czy zostawić, jak jest i cześć.
Nie wytrzymałam jednak i zaryzykowałam korektę. No i jest jak widać na wcześniejszych fotkach. Czyli "jak się należy"!

Oktoberfest w Monachium zaczyna się 16. września, a więc już niebawem,  i potrwa do 3. października.
Myślę, że taki drobiazg byłby sympatycznym upominkiem dla wszystkich amatorów tego złotego napoju :-)
I to by było na tyle, jak mawiał klasyk :-)
Wszystkim Waszym dzieciakom życzę udanego startu w nowy rok szkolny, a nauczycielom dużo zapału, cierpliwości i znaczących podwyżek pensji WRESZCIE. 
Dziękuję za sympatyczne komentarze i pozytywny odbiór mojej poprzedniej sesji zdjęciowej :-)
A na koniec filmik w języku angielskim o święcie, którego dotyczą te drobiazgi.

Paaa...

czwartek, 3 sierpnia 2023

Zacznij od Bacha

Dzień dobry :-)
Zakładam, że będzie dobry, choć, nie wiedzieć właściwie czemu, mam za sobą źle przespaną noc.  
Z otwartego okna ciągnie leciutko rześki, przyjemny chłodek, który ja bardzo lubię. 
Pogoda pochmurna, tak zwana barowa. Ale godzina wczesnopopołudniowa kawiarniano-barowym wyskokom nie sprzyja,  więc pomyślałam: a co mi tam! Wykorzystam ten czas. Napiszę. Opublikuję. Może ktoś pochwali... ;-))) 
A o czym dziś będzie?
O mojej Madame Symphony, czyli bardziej po ludzku: Madame  Symfonii :-)
Już 3. kwietnia wzmiankowałam tu, na blogu, że nad nią pracuję. 
31. maja była gotowa.
Z końcem lipca doczekałam się wreszcie oprawy.
A przedwczoraj zrealizowałam sesję zdjęciową, by się efektem ostatecznym z Wami móc dziś dzielić.
Wyhaftowana na belfaście 32 ct w kolorze piaskowym, bordową muliną DMC. Krzyżyki dwiema nitkami co dwie nitki płótna i ćwiarteczki jedną nitką wokół jednej nitki płótna.
Koraliki round 110 z moich zapasów w dwóch kolorach: nickel i olympic bronze.
Wyszło tak:





No, trochę dłubania przy tym było... Zwłaszcza przy tych ćwiarteczkach jednonitkowych.
Ale nie żałuję ;-)

Tu już w oprawie, z lnianym passe-partout w kolorze takim samym jak tło, czyli piaskowym, tyle że ciut, ciut (tak o pół tonu) ciemniejszym i z włoską ramką w kolorze szampana leżakującego w starej beczce z omszałego wiśniowego drewna ;-))
Myślę, że portretowi można teraz przypisać wyrażenie: wytworna elegancja i mam nadzieję, że entourage jest z nim spójne :-)





I jak Wam się podoba?

Uściski serdeczne z podziękowaniami za przychylność w odbiorze moich prac, literek i obrazków.



Wasza Chranna