Tymczasem dziś przybiegam do Was z maleństwem - jak zwykle. Ale to maleństwo jednak sporo kolorów nitek zjadło. Karmiłam z przyjemnością. I z efektu jestem zadowolona. Choć krzyżyki coś koślawo wyszły, bo bez tamborka, na maleńkiej resztce kanwy. Chcę wreszcie pozbyć się zapasów, ale mam jej tak dużo, że jeszcze to potrwa. Gdy już wykończę, zamierzam haftować wyłącznie na lnie, bo kanwy szczerze już nie lubię :-(
Przedstawiam Wam jednego z czterech szczęśliwych bałwanków :-)
W tym hafciku podoba mi się efekt wypukłości nauszników, żywe kolorki i przejścia tonalne na śnieżnych kulach.
Nie podoba mi się natomiast - i to baaardzo... - moja karygodna pomyłka. Bo niebieskie nitki miały być półkrzyżykami położone :-(
Zagapiłam się. Ale postanowiłam, że pruć nie będę. Może wyhaftuję tego jegomościa raz jeszcze, a wtedy już takiej omyłki na pewno nie popełnię.
Chcę wierzyć, że te nauszniki kryją wewnątrz słuchawki i bałwanek zasłuchany w cudnych dźwiękach... a szaliczek do kompletu dopasowany ;-)
Muzyka bardzo ważne miejsce w moim życiu zajmuje, dlatego tak to sobie właśnie wymyśliłam... i mój śniegowy meloman jako pierwszy spod igły wyskoczył :-)
Bałwanka zgłaszam w zabawie u Kasi - jak w tytule posta :-)
Pozdrawiam Was cieplutko w ten rozpadany dzień. Cieszę się, że wreszcie deszcz, bo ziemia spragniona.
Wasza Chranna