Wiem, że nie zdołam nic więcej przed Świętami wyhaftować, bo oko wciąż boli, więc chociaż ten jeden, jedyny zajączek w pastelach, żeby się nazywało, że wiosna i na moim blogu zawitała...
Bardzo pomalutku i nieśmiało stawiam po kilka krzyżyków dziennie, bo oczy wciąż nie chcą mnie słuchać :( Ale że bardzo tęsknię do blogowania, aparatu fotograficznego i w ogóle dawnej aktywności, to choć trzy zdania dziś do Was napiszę i pokażę malutki postęp w mojej ikonie:
W zdaniu trzecim gorące, wiosenne pozdrowienia i przeprosiny za to, że tak mało mnie u Was w komentarzach, ale uwierzcie: choć rzadko komentuję, ograniczając do minimum patrzenie w ekran, to jednak oglądam i podziwiam, gdy tylko mogę :) Pa
Witam się po długiej nieobecności sentencją Benjamina Franklina. Mistrzem nie jestem, ale nie o mistrzu tu mowa tylko o tym, jak ważne są oczy. Moje (zwłaszcza jedno) sprawiają mi ból, a w najlepszym razie duży dyskomfort. Bardzo już zatęskniłam za Wami i za moimi nitkami... Nie wiem, kiedy wrócę na dobre. Dziś tylko zaległe wielkie podziękowania dla Chagiza otrzymaną nagrodę w kołderkowym SAL-u. Wszystko praktyczne, wspaniale przydatne. Mimo twórczej niemocy, w jaką popadłam, ucieszyła mnie ona ogromnie :) Otrzymałam kawałek lnu Newcastle 40 ct, 10 mulin DMC, książeczkę z malutkimi wzorkami i dwa zestawy perminkowe z dziecięcymi wzorkami do wyhaftowania:
Spotkała mnie też druga miła niespodzianka - wygrane candy w Mysiej norce :) Przyleciały do mnie: uśmiechnięty aniołeczek z bławatkowymi oczkami ubrany w bordowe porcięta, bardzo starannie uszyta torba na zakupy (dodam, że już się wspaniale sprawdziła w swojej funkcji), kawałek kanwy i kilka mulinek :) Ogromnie dziękuję za wszystko!
Zanim zaczęły się moje kłopoty z oczami, zdołałam wyhaftować parę niteczek w ikonie. Modlę się do tych Oczu, by pozwoliły mi wrócić do normalności...