Powiedzieć, że czas nie stoi w miejscu, to nic nie powiedzieć.
On galopuje! Czy Wasze odczucia też takie? Czy może komuś się dłuży, ciągnie w nieskończoność jak makaron...?
No ale niniejszym odkurzam swój blog, bo mnie tu długo nie było i stęskniłam się niepomiernie za Wami, za blogowaniem... Dużo się przez ten czas zadziało. Jak to w życiu. Czyjeś odejście tam, skąd nie ma powrotu, upalne lato z pobytem na wsi, ważne spotkanie, za którym cztery lata się tęskniło, wizyta przyjaciela z Cork, świętowanie urodzin i pobyt w moim ukochanym, przepięknym Wrocławiu z tej okazji przez dni kilka..., jakieś choróbsko paskudne, chyba covidowe, co dopadło i dopiero po miesiącu raczy odpuszczać nieco.
No a robótka czy w miejscu stała? O, nie. Co to, to nie. Nigdy! Otóż działo się. Ale żeby z tej pisaniny nie zgotować bigosu, dziś tylko rzecz jedna pokazana zostanie. I będzie to metryczka z misiem w roli głównej dla maleńkiej Jadwini :-)
Obrazek wybrała dla swojej wnuczki moja koleżanka. Jest taki przytulny, milusi... A miś zachował się z dzieciństwa mojej Córki i ma już blisko trzydzieści lat :-)
Jeszcze tylko para moich ulubionych wrocławskich krasnali...
...i tyle na dziś. Do rychłego znów. Dziękuję za wszystkie miłe wizyty i komentarze.
Pozdrawiam Was serdecznie i chwytam za książkę, bo dziś dzień dla literek :-)
Dobrych, radosnych dni!
Chranna