W domu nadal czarowna aura. Przed nami wszak jeszcze święto Trzech Króli. Jodła pod sufit ze świecącymi na biało lampkami:
Gdzieniegdzie delikatne akcenty świąteczne. Nie za wiele, bo w mieszkaniu każdy kącik i każda ściana zagospodarowane do granic możliwości i na dekoracje miejsca niewiele. Ale są.
W kuchni:
W jadalni:
I w pozostałych pomieszczeniach:
Do tego serduszka zawieszonego obok aniołka mam szczególny sentyment, bo wykonała je dla mnie Kinia i wręczyła na Naszym pierwszym spotkaniu w Krakowie, gdzie uczyła mnie podstaw hardangera a ja Ją frywolitki :) Pamiętamy o sobie do dziś i mamy nadzieję na wiele kolejnych spotkań robótkowych i przyjacielskich, prawda, Kinguś?
Wielka radość w sercu. Bo przecież spłynęło do mnie, również od Was, kochani, tyle dobrych, życzliwych słów - w komentarzach, mailach, na kartkach:
Tu i teraz jeszcze raz bardzo za nie dziękuję.
Wraz z karteczkami przywędrowały do mnie również miłe prezenciki wymiankowe, ale pisałam o tym już wcześniej. Za to nie napisałam dotąd o jednym. A mianowicie o przeuroczym koniku, a właściwie nawet o dwóch, bo jeden jest drewniany, a drugiego wyszyła dla mnie na plastikowej kanwie. Kto? No oczywiście moja kochana Kinga, o której wspomniałam wyżej. Konik haftowany wylądował na karteczce, ale ja karteczkę "zdemontowałam" - Kiniu, wybacz - bo stwierdziłam, że takie cudo nie powinno spoczywać na dnie pudła z kartkami, tylko zawisnąć na choince w postaci zawieszki. Popatrzcie teraz na koniki od Kingi:
Czyż nie są cudne?
Do koperty Kinga wrzuciła jeszcze garść guziczków, bo wiedziała, że mi takich brakuje :)
Kiniu kochana, jesteś niesamowita! Ogromnie dziękuję za te chwile radości wielkiej po rozpakowaniu przesyłki i ślę sylwestrowo - noworoczne uściski!
A skoro już o konikach mowa, to do mojej skromniutkiej kolekcji, o której pisałam tu, dołączyły jeszcze takie:
No i jak tu się nie cieszyć z minionego roku i nie czekać z optymizmem na kolejny?
Czekam więc.
Szafeczka na kółkach już nakryta do uczty sylwestrowej - niebawem podjedzie w pobliże mojego biurka z laptopem, przy którym wraz z Wami (a ściślej, podziwiając wasze rękodzieła na blogach) oraz z nieodłączną, wierną towarzyszką Nitką Czarodziejką i od czasu do czasu igiełką w ręce będę witać nowy rok - bez fajerwerków, ale z harmonią, nadzieją i radością w sercu :)))
Właśnie wyjęłam z piekarnika ostatnią blachę ciasteczek morelowych z kardamonem i cynamonem. Pozostaje mi dokończyć dekorowanie, zaparzyć kawkę i... witajcie błogie chwile w domowym zaciszu :)))
Wszystkim, którzy tu do mnie zawitają w najbliższym czasie, życzę jak najlepszego roku 2012. Niech się zrealizują plany, powiodą najśmielsze przedsięwzięcia. Niech Nam Bóg dopomoże, a los pozwoli przeżyć go mądrze i radośnie :)