sobota, 31 grudnia 2011

Bez fajerwerków...

... ale przyjemnie zamierzam pożegnać stary i przywitać nowy rok 2012 :) Już od wielu lat spędzam Sylwestra w domu. Najczęściej sama. Ale bynajmniej nie należy mi współczuć. Bo ja za zabawą tego dnia nie przepadam. Cieszyć się na zapas z nadejścia nowego roku, kiedy tak na prawdę nie wiadomo, co nam przyniesie, to, moim zdaniem, co najmniej... dyskusyjne. Nie, żebym była pesymistką, ale fajerwerki wydają mi się jakby przedwczesne. A jeśli już koniecznie, to raczej w podzięce i z radości, że w jakiej takiej kondycji udało się przeżyć ten rok mijający, którego zawsze mi troszkę żal. No bo przecież nie był taki zły, skoro pozwolił nam dotrwać aż do dziś :)
W domu nadal czarowna aura. Przed nami wszak jeszcze święto Trzech Króli. Jodła pod sufit ze świecącymi na biało lampkami:


Gdzieniegdzie delikatne akcenty świąteczne. Nie za wiele, bo w mieszkaniu każdy kącik i każda ściana zagospodarowane do granic możliwości i na dekoracje miejsca niewiele. Ale są.
W kuchni:


 

  
W jadalni: 


 




 


I w pozostałych pomieszczeniach: 





Do tego serduszka zawieszonego obok aniołka mam szczególny sentyment, bo wykonała je dla mnie Kinia i wręczyła na Naszym pierwszym spotkaniu w Krakowie, gdzie uczyła mnie podstaw hardangera a ja Ją frywolitki :) Pamiętamy o sobie do dziś i mamy nadzieję na wiele kolejnych spotkań robótkowych i przyjacielskich, prawda, Kinguś?
Wielka radość w sercu. Bo przecież spłynęło do mnie, również od Was, kochani, tyle dobrych, życzliwych słów - w komentarzach, mailach, na kartkach: 

Tu i teraz jeszcze raz bardzo za nie dziękuję.
Wraz z karteczkami przywędrowały do mnie również miłe prezenciki wymiankowe, ale pisałam o tym już wcześniej. Za to nie napisałam dotąd o jednym. A mianowicie o przeuroczym koniku, a właściwie nawet o dwóch, bo jeden jest drewniany, a drugiego wyszyła dla mnie na plastikowej kanwie. Kto? No oczywiście moja kochana Kinga, o której wspomniałam wyżej. Konik haftowany wylądował na karteczce, ale ja karteczkę "zdemontowałam" - Kiniu, wybacz - bo stwierdziłam, że takie cudo nie powinno spoczywać na dnie pudła z kartkami, tylko zawisnąć na choince w postaci zawieszki. Popatrzcie teraz na koniki od Kingi: 

  

Czyż nie są cudne? 
Do koperty Kinga wrzuciła jeszcze garść guziczków, bo wiedziała, że mi takich brakuje :)
Kiniu kochana, jesteś niesamowita! Ogromnie dziękuję za te chwile radości wielkiej po rozpakowaniu przesyłki i ślę sylwestrowo - noworoczne uściski!
A skoro już o konikach mowa, to do mojej skromniutkiej kolekcji, o której pisałam tu, dołączyły jeszcze takie:




No i jak tu się nie cieszyć z minionego roku i nie czekać z optymizmem na kolejny?
Czekam więc. 
Szafeczka na kółkach już nakryta do uczty sylwestrowej - niebawem podjedzie w pobliże mojego biurka z laptopem, przy którym wraz z Wami (a ściślej, podziwiając wasze rękodzieła na blogach) oraz z nieodłączną, wierną towarzyszką Nitką Czarodziejką i od czasu do czasu igiełką w ręce będę witać nowy rok - bez fajerwerków, ale z harmonią, nadzieją i radością w sercu :))) 


Właśnie wyjęłam z piekarnika ostatnią blachę ciasteczek morelowych z kardamonem i cynamonem. Pozostaje mi dokończyć dekorowanie, zaparzyć kawkę i... witajcie błogie chwile w domowym zaciszu :)))




Wszystkim, którzy tu do mnie zawitają w najbliższym czasie, życzę jak najlepszego roku 2012. Niech się zrealizują plany, powiodą najśmielsze przedsięwzięcia. Niech Nam Bóg dopomoże, a los pozwoli przeżyć go mądrze i radośnie :)

czwartek, 22 grudnia 2011

Z Narodzeniem Pana


Wszystkim 
przemiłym Gościom,
odwiedzającym mnie tutaj,
życzę, 
by czas świąteczny był dobrym czasem. 
Wspaniałych, mądrych spotkań z sobą i innymi. 
Wszechobecnej, doświadczanej i rozdawanej życzliwości.
Innymi słowy:
BŁOGOSŁAWIONYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA!
:)))


"Machniom"

Kto nie wie, to wyjaśniam: machniom, znaczy: wymieńmy się. A my z Kasią jakiś czas temu umówiłyśmy się na wymiankę i stąd taki tytuł. Obie otrzymałyśmy już przesyłki.
Mnie spodobała się bardzo świąteczna poduszka Kasi uszyta niezwykle starannie z pięknego materiału "robinkowego". Wygląda pięknie, zobaczcie sami:


 Razem z poduszką przyjechały do mnie cztery dzwoneczki, których od dawna bezskutecznie poszukiwałam, oraz aromatyczne herbatki (dziś wypiłam wiśniową, mówię Wam, d e l i c j e!) i czekoladowy mikołajek. A do tego wszystkiego Kasia dołączyła piękną karteczkę z życzeniami świątecznymi:


Kochana, wielkie, wielkie dzięki za przesympatyczną paczuszkę!!! 
Kasi spodobała się pokazywana już u mnie śnieżna sówka. Ponieważ w mailach pytałyście, jakie duże te sówki, więc pokazuję tę najmniejszą na dłoni:

Przygotowałam sowią rodzinkę 2+1 (mama, tata i młode - każda sówka inna):


Wybrałam jednego mikołajka fartuszkowego - o, tego:


Dorzuciłam zawieszkę, żeby była jakaś mała niespodzianka, bo któż nie lubi niespodzianek?:


 Jeszcze tradycyjnie odrobina słodkości i gotowe:


Jak ja lubię wymianki!

_______________________________________
W związku z poprzednim postem i komentarzami:
Pięknie dziękuję za tak przyjemne dla mnie potraktowanie bucika :)))
Dziewczyny, nie zasłużyłam, ale moja próżność każe mi skakać z radości :)))

sobota, 17 grudnia 2011

Happy Craftmas!!!

Wszystko zostało dziś doręczone Adresatce i... chyba się spodobało, więc mogę już pokazać.
Karteczka świąteczna z motywem szpulkowej choinki Sue Hillis dla miłośniczki rękodzieła:


I drobiażdżek do zawieszenia na drzewko świąteczne, z którego, powiem bez fałszywej skromności, jestem zadowolona, co mi się nieczęsto zdarza i dlatego zanudzę Was sesją zdjęciową, pokazując ów drobiażdżek z każdej niemal strony i w różnym oświetleniu a także w pięknych okolicznościach przyrody. Tylko proszę, nie wpadajcie w... szewską pasję:









Motyw bucika (Stickerin M.B.) znalazłam na blogu Marion. Zawieszka powstała z takich dwóch połówek wyhaftowanej lugany:


W planie mam opracowanie czapeczki i rękawiczek do kompletu :)
Pozdrawiam grudniowo, ale gorąco wszystkich, którym jeszcze nie znudziło się do mnie zaglądać :)
Uściski :)

czwartek, 15 grudnia 2011

Zimowe Aniołki od MagOOmamy

Uprzejmie donoszę, że WYGRAŁAM!!!
Konkurs mikołajkowy u MagOOmamy. Polegał na umotywowaniu, dlaczego właśnie ja powinnam otrzymać przygotowane aniołki. Moje zaskoczenie było ogromne, kiedy 7 grudnia dowiedziałam się, że mój komentarz spodobał się najbardziej i że cudne, zimowe aniołeczki pojadą właśnie do mnie :)))
No i zaczęło się gorączkowe myślenie, jak je godnie powitać. A ponieważ w ogłoszeniu zabawy napisano: "Zimowe Aniołki szukają domu na Święta", przyszło mi do głowy, aby kupić im dom. Aniołki mają takie dziecięce buźki, pomyślałam więc, że dom, to nie wszystko. Że koniecznie trzeba zapewnić im jakieś zimowe atrakcje. Więc dokupiłam dla każdego saneczki. Mam nadzieję, że teraz nie będą narzekać na nudę :) 




 Magdo, pozdrowienia od Aniołków a ode mnie buziak i uściski :)

wtorek, 13 grudnia 2011

Sezamie otwórz się

Długo zastanawiałam się, czy w swoim blogu pokazywać poczynione zakupy. Ale pomyślałam sobie, że właśnie dzięki takim "zakupowym" postom wiem, gdzie szukać interesujących mnie przedmiotów i udało mi się zdobyć niejeden poszukiwany obiekt westchnień, więc czemu nie? 
A zatem przechodzę do rzeczy. Otóż mój robótkowy sezam troszkę się ostatnio wzbogacił. I to w dobie kryzysu! Jak się to stało, nie wiem sama i mam nadzieję, że domowy budżet jakoś to zniesie...
Z worka Mikołaja wyjęłam kilka arkuszy filcu, dzięki czemu stały się teraz możliwe oczekujące na realizację projekty. Listu do Mikołaja nie pisałam, więc skąd wiedział, że właśnie tych kolorów mi brakowało??? Mikołaju, wielki buziak dla Ciebie :)))


Do materiałów zgromadzonych w pudle dołączyły moje ulubione paseczki, kratki, kropki i jednokolorowe - piękna czerwień i zieleń (zdjęcie niestety nie oddaje wiernie głębi tych kolorów):


Wyszperałam też i natychmiast nabyłam tutaj cudne tasiemki:


Nie oparłam się oczywiście gazetkom (empik) i książkom (dostępnym również w internecie), które tak nas inspirują i popychają do twórczych działań:


Od niedawna mieszkają też z nami pod jednym dachem dwie lalki. Urocza Amelka uszyta przez Kasandrę:


oraz opracowany z artyzmem, niezwykle teatralny i genialnie uszyty przez Małgosię Pan Dynia: 


Również Małgosia jest autorką tych CUDNYCH i zupełnie nieziemskich gwiazdek ujętych w girlandę. Nie wiem jeszcze, gdzie je umieszczę, aby były należycie wyeksponowane i pozostawały przez całą zimę w zasięgu nie tylko mojego wzroku:  


Na zdjęciu są też saneczki. Kupiłam dwie pary, szukając czegoś ciekawego do pewnej aranżacji, ale o tym będzie w następnym poście, bo już chyba dość się nachwaliłam...?
A jeśli chodzi o robótki, cóż... przede wszystkim mnożą się sowy śnieżne i coś tam malutkiego jeszcze udłubałam, ale na razie pokazać nie mogę ;)
Pozdrawiam cieplutko, dziękuję za miłe dla mnie komentarze pod poprzednim postem i biegnę dłubać dalej :)