Ja dnia "halołinu" nie nazywam świętem, gdyż dla mnie to jedynie czysta "komercha" pozbawiona jakiejkolwiek idei: dobra, czy piękna. Ale te halloweenowe, charakterne mopsy obsadzone w roli zombie czy wiedźmina po prostu mnie rozbawiły i musiałam je wyhaftować.
Adam Szustak OP Dominikanin, dyrektor Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego podpowiada, by nie doszukiwać się ciemności i nie demonizować tego, co nie ma podobnego charakteru. Tam, gdzie nie ma wróżbiarstwa, szydzenia ze śmierci, okultyzmu, wywoływania duchów, kultu złego i podobnych praktyk kłócących się z wiarą chrześcijańską, tam nie ma grzechu.
Motywy takie jak kościotrupy czy trumny nie mają szans zaistnieć u mnie w haftach.
Uznając te mopsy za rzecz niewinną w intencjach, zapraszam Was do obejrzenia czterech z sześciu, jakie udało mi się wyszyć i oprawić :-)
Zaczęłam je haftować z początkiem listopada ubiegłego roku, a skończyłam w maju tego roku. Pierwszy pojawił się mops - wiedźmin:
wilkołak
Pozdrawiam wszystkich najcieplej. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim postem.
A w sposób szczególny chcę podziękować Magdzie za inspirację co do koloru tła i oprawy 🤗🥰
Pięknego, jesiennego czasu Wam życzę :-)
Ja również nie uznaję tego dziwnego święta. Twoje hafciki są prześliczne. Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknej jeszcze jesieni:):):)
OdpowiedzUsuńJa mieszkam w Irlandii kolebce Halloween zwanym też Samhain - wyznacza on koniec żniw i początek ciemniejszej części roku gdy szybko zapada zmrok. Tu jest trochę inaczej bo tu celebrują tradycję, a w Europie bardziej znają Halloween z amerykańskich filmów. W tym okresie jest masa festiwali i imprez dla dzieci i dorosłych. Moje dzieci chodzą do katolickich szkół i tam też są imprezy związane z Halloween. Tu nie ma dobijających się dzieci do drzwi bo każde dziecko wie że jeśli nie pali się lampka przed drzwiami wejściowymi lub nie ma ozdób tam nie ma słodkości. Bardzo lubię takie urocze halloweenowe wzorki. Mopsiki są przesłodkie i śliczny masz odcień lnu.
OdpowiedzUsuńŚwięta takiego nie uznaję, ale lubię motywy czarownic i podobne klimaty raczej jak bajanie ,a hafty takie jak twoje są sympatyczne, śliczne i nie mają nic wspólnego z "hałolinem", raczej kojarzą się z bajką.
OdpowiedzUsuńDla mnie też "halołin" to obca i niezrozumiała tradycja - szczególnie przykra, gdy pożegnałam tylu bliskich (starszych i młodszych). U mnie pojawi się niedługo dynia, ale wyłącznie jako charakterystyczny znak jesieni.
OdpowiedzUsuńA podziwiam Twoje hafty za precyzję wykonania.
Pozdrawiam serdecznie.
Cudowne -wszystkie 4, i choć święta nie uznaję to takie hafty mnie zachwycają:) Nie mniej szanuję tradycję i inne kultury- każda ma coś co do nas przemawia,lub nie, a to czy ja włączymy do naszego życia tylko od nas zależy:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUrocze hafty, widzę że konturki robione na bogato, ale ten efekt końcowy bardzo mi się podoba, a tradycja "halołin" jest mi zupełnie obca, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńGdy byłam dzieckiem, nikt nie słyszał o czymś takim jak Halloween i dlatego nie mogę w pełni się do tego odnieść. Ale właśnie tak, jak Ty to wyraziłaś, tak ten obyczaj rozumiem. Rozumiem to jako wesołą zabawę, oswajanie strachów przez dzieci, przebieranki z przymrużeniem oka . Właśnie takie są mopsy!! A dla nas ważna data, bo wtedy świętujemy urodziny starszego syna.
OdpowiedzUsuńHafty bardzo pięknie się prezentują i od razu jest uśmiech na twarzy jak się na nie patrzy. Raczej w te Święta nie mam ochoty na halloween, bardziej pozostaje przy naszych tradycjach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń