Dziś zacznę od pochwalenia się otrzymanym wyróżnieniem za metryczkę zgłoszoną na wyzwanie Od A do Z .
W nagrodę otrzymałam banerek. Trochę szkoda, że bez mojego nicku lub nazwy bloga. Ale cieszy mnie, że moja praca zyskała uznanie :)
Dziękuję!
No to czas na zdjęcia.
Najpierw w trakcie pracy:
Już gotowy kwadracik, ale jeszcze bez koralików:
I skończony:
Haftowałam oczywiście nićmi DMC na tkaninie porównywalnej z belfastem, ale troszeczkę gęstszej i mięsistej. Niestety, nie pamiętam jej nazwy, a szkoda, bo bardziej mi odpowiada, niż osławiony belfast.
A teraz duuuuuuuuużo zbliżeń...
A skoro jest kwadracik, to nie może być inaczej - jest i biscornu :)
Ale nie takie, jak u autorki. Ja zrezygnowałam z wyhaftowania części spodniej i zastąpiłam ją zielonym lnem, tak jak przy moim poprzednim igielniku. Myślę, że tak jest praktyczniej.
Moja wersja:
Jak widać, szew pokryłam frywolitkowym sznureczkiem, zwanym paprotkowym, nawiązując tym samym do czerwcowej Nocy Kupały.
Moją dziką różę z leśnych ostępów postanowiłam zgłosić w wyzwaniu SZUFLADY
W środku igielnika umieściłam uplecioną różyczkę. Sznureczek i koraliki przyszywałam nitką poliamidową i była to niezła zabawa :D
Niteczka jest oczywiście dużo sztywniejsza, śliska i cieniutka jak włosek. Za to z efektu jestem bardzo zadowolona ;)
Ze zdjęć plenerowych przyniosłam do domu troszkę płatków róży :)
Mam nadzieję, że jakoś wytrzymaliście tę moją zdjęciową inwazję. Blog W związku... z nitką powoli staje się bardziej fotograficzny niż robótkowy :D Kocham i jedno, i drugie, ale jeśli Was to irytuje, PROSZĘ, napiszcie szczerze, a ja postaram się zmienić te moje związkowe nawyki. To przecież dla Was prowadzę mój blog i Waszym preferencjom chcę wychodzić naprzeciw :)
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo cieplutko, dziękuję za każde, nawet najmniejsze słówko i ogłaszam małą przerwę. Czas zająć się zaległymi sprawami, które już dłużej nie pozwalają na siebie czekać!
Pa