czwartek, 24 października 2024

Mroczne klimaty mnie nie kręcą...

Ja dnia "halołinu" nie nazywam świętem, gdyż dla mnie to jedynie czysta "komercha" pozbawiona jakiejkolwiek idei: dobra, czy piękna. Ale te halloweenowe, charakterne mopsy obsadzone w roli zombie czy wiedźmina po prostu mnie rozbawiły i musiałam je wyhaftować. 
Adam Szustak OP Dominikanin, dyrektor Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego podpowiada, by nie doszukiwać się ciemności i nie demonizować tego, co nie ma podobnego charakteru. Tam, gdzie nie ma wróżbiarstwa, szydzenia ze śmierci, okultyzmu, wywoływania duchów, kultu złego i podobnych praktyk kłócących się z wiarą chrześcijańską, tam nie ma grzechu.
Motywy takie jak kościotrupy czy trumny nie mają szans zaistnieć u mnie w haftach.  
Uznając te mopsy za rzecz niewinną w intencjach, zapraszam Was do obejrzenia czterech z sześciu, jakie udało mi się wyszyć i oprawić :-)

Zaczęłam je haftować z początkiem listopada ubiegłego roku, a skończyłam w maju tego roku. Pierwszy pojawił się mops - wiedźmin:





Po nim pojawiły się kolejno:
wilkołak





zombie





i mumia






I wszystkie cztery razem


Zamysł jest taki, że zawisną na miotle, która stoi w kącie mojego pokoju od wieeelu lat ;-)))


Autorką wzorów 
Pug Halloween jest Katerina Besperstova
Pozdrawiam wszystkich najcieplej. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim postem.
A w sposób szczególny chcę podziękować Magdzie za inspirację co do koloru tła i oprawy 🤗🥰
Pięknego, jesiennego czasu Wam życzę :-)


Chranna

sobota, 21 września 2024

Łódki rybackie - finał

 
Witajcie po przerwie.
Wracam dziś z gotowymi łódkami Powella, które jakiś czas temu skończyłam, ale problemy natury zdrowotnej w najbliższej rodzinie nie pozwoliły mi na aktywność blogową.
Nie wiem, kiedy znajdę czas na oprawienie haftu, bo choć mam przygotowaną ramkę, brakuje mi passe partout, które musi być przycięte na miarę. Dziś pokażę zatem wszystko w rozsypce, bez należytej dbałości o atrakcyjną sesję. 
Koncepcja jest taka, by do ramki nasypać piasku przywiezionego lata temu z plaży w Skiathos i ułożyć na nim kilka muszelek. Szybka będzie zdystansowana. Sama jestem ciekawa efektu :-)


Jak widać, kresek tu zatrzęsienie, ale ja lubię je haftować, bo z każdym ściegiem back stitch odsłania się coraz doskonalszy efekt całości wzoru. Zatem nie krzywdząc sobie znoju, powolutku "dopłynęłam do brzegu" ;-))
pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy jeszcze tu zaglądają i życzę Wam cudownej jesieni.
Wasza Chranna
 

wtorek, 23 lipca 2024

Gile i jarzębina

 Witam w słoneczne, lipcowe popołudnie.
Środek lata, a ja przychodzę z gilami w zimowej scenerii (wzór Coricamo) na zakładce do książek. Gile przysiadły tu na gałązkach jarzębiny oprószonych śniegiem. Pomyślałam, że owoce jarzębiny, które już pięknie się wybarwiły, mogą do zimy nie dotrwać w dobrej kondycji wizualnej przy takich letnich upałach. Dlatego nie ma co czekać na czas zimowy z fotką. Jednak teraz żałuję, ze nie oberwałam listków z gałązki, Byłoby bliżej tego, co jest na zakładce. Jeśli się zdarzy, że tegorocznej zimy spadnie śnieg i owoce będą wyglądały odpowiednio, to zawsze zdjęcie jakieś, w bardziej stosownym entourage'u  można pstryknąć i dodać w poście. 
Zatem czas na fotki, takie, jakie mam w chwili obecnej.

Najpierw proces wyszywania:


A tu już gotowa:





Jak widać, zakładkę haftowałam na białej kanwie plastikowej. Użyłam, jak zazwyczaj, muliny DMC. Tył podkleiłam materiałem bawełnianym (kreton) z motywem zimowym odpowiedniej wielkości, wydrukowanym na zamówienie. Górę i dół wykończyłam lamówką.


A skoro w temacie zakładki jesteśmy, to dodam, że koleżanka poprosiła mnie o pięć zakładek "ogoniastych". Cztery wyhaftowałam, a piąta to odstąpiona z własnych. W sumie powstało ich już dziesięć, a całkiem możliwe, że będą jeszcze jakieś... bo koleżanka napisała, że jest zachwycona i myśli o kolejnych ;-)))
Tym orientalnym pracom poświęciłam już osobne wpisy, więc tylko fotka dla udokumentowania, że się zdarzyło. Zdjęcie wykonała koleżanka po otrzymaniu przesyłki. W niedługim czasie polecą w kolejną podróż, tym razem za ocean, Do USA :-)


Zanim się pożegnam, zdradzę Wam jeszcze, co teraz u mnie w robocie.
Po latarni morskiej zabrałam się za łódki rybackie M. Powella. Od dawna miałam na nie ochotę. Na razie mam tyle:


Haftuję muliną Anchor, kreseczki zostawiając na koniec.
To tyle na dziś. 
Pozdrawiam lipcowo, słonecznie i bardzo serdecznie.
Kłaniam się też nisko w podziękowaniu dla wszystkich Odwiedzających i komentujących.
Pięknego, wakacyjnego czasu dla Was!
Chranna

piątek, 28 czerwca 2024

Ku przystani...

Upał. Pot rosi czoło, szyję, plecy... całe ciało. W takich warunkach nic mi się nie chce. Ale obiecałam! I obietnica szczególna. 
Mojemu kochanemu Przyjacielowi złożona ponad dwa lata temu.
Był wyjątkowym Człowiekiem. Wrażliwym erudytą z genialnym poczuciem humoru, z błyskotliwym, otwartym umysłem. I choć starszy ode mnie o dwadzieścia lat, zawsze szedł z duchem czasu.
Pasji miał wiele. Literatura, muzyka, fotografia, architektura, modelarstwo, majsterkowanie... Właściwie nie było takiej dziedziny sztuki, nauki, życia... która by Go nie interesowała.
Obiecana latarnia miała wskazywać bezpieczną drogę do portu wszystkim cudnym łódkom i żaglowym okrętom, które projektował i wykonywał z dbałością o detale. Bo też piękną miał wyobraźnię i złote ręce do takich twórczych działań...
O swoim ostatnim modelu i związanymi z nim projektami pisał do mnie w lutym 2022 roku: "Na kadłub najlepsza byłaby balsa, bo wygodna w obróbce, w miarę trwała i dobrze przyjmuje barwniki.  Szukam odpowiednich klocków albo deseczek. Praca będzie trwała długo. Nie lubię się spieszyć, robię wiele poprawek i wersji szczegółów, dopracowuję. Mam czas :)"

Nie zdążył... I ja nie zdążyłam z moją latarnią dla Niego. Wierzę jednak, że - swobodny i wolny od wszelkich ziemskich trudów - żegluje teraz gdzieś po niebiańskich rzekach, morzach i oceanach w swoich cudnych łódkach pod pełnymi żaglami... A ja moją obietnicę sfinalizowałam wczoraj...



Wzór opracowany przez Isabelle Haccourt-Vautier na podstawie grafiki Nicole Porte (PortNIC).

Haftowałam na lnie Zweigart Belfast 32ct 3609/7729 pełnymi krzyżykami w dwie nitki. W hafcie jest 11 kolorów. Mieszanych brak. Dzięki temu pracowało się bardzo szybko i przyjemnie, przy czym stosunkowo niewielka ilość kresek (w czterech kolorach) pozwoliła szybko cieszyć się ostatecznym efektem.

Jak widać, chromatyka całości jest bardzo stonowana, co sprawiało, że praca wlewała tak potrzebny mi spokój w chorującą po bolesnej stracie, tęskniącą Duszę...


Dziś tyle. 
Dziękuję serdecznie za ogląd i miłe komentarze do mojego poprzedniego wpisu.
Życzę Wam wspaniałego, letniego wypoczynku i bezpiecznych wakacyjnych wojaży.
Do sklikania. 
Chranna

wtorek, 21 maja 2024

Pszczoły bąków nie zbijają

 Witajcie w moich progach.
A dziś te progi to zaprzyjaźniona pasieka mistrza pszczelarskiego Jana Lubosa. Pan Jan - Tato mojej Przyjaciółki - napisał opracowanie dotyczące Jego praktyki gospodarowania, doświadczeń i osiągnięć w pracy z pszczołami, a ja to opracowanie redagowałam i dokonywałam korekty. Z tej okazji, w podziękowaniu za Naszą współpracę, wyhaftowałam (a jakże!) zakładkę do tej publikacji.
Promocja i spotkanie Koła Pszczelarzy z Nakła Śląskiego odbyło się na terenie pasieki Pana Jana w minioną niedzielę, a wczoraj obchodziliśmy Światowy Dzień Pszczół ustanowiony przez ONZ.
Okazji jest więc bez liku, bym pasiekę, moją zakładkę i zredagowaną publikację dziś tutaj Wam zaprezentowała :-)
Zatem przechodzę do obrazków.
Na początek pasieka:


Poniżej rzeczona publikacja:



I zakładka podarunkowa:







Zakładkę usztywniłam w środku folią ochronną, jaką stosuje się do przechowywania dokumentów, którą okleiłam z tyłu kretonem z odpowiednim motywem:


Bliższe spojrzenie na detale haftu:




Motywy LBP zestawiłam na zakładce według własnego pomysłu.
A całość dopełniła rypsowa tasiemka i metalowa pszczółka zawieszona na łańcuszku :-)





I dziś to by było na tyle :-)
Pozdrawiam Was słonecznie, majowo...
Pięknego czasu!
Chranna